Okazało się, że ma na imię Zbyszek, jest tutaj od roku na studiach doktoranckich i przyjechał z Warszawy. Natychmiast przeszli na ty. Okazało się, że jest informatykiem i zajmuje się pisaniem software'u do projektowania tranzystorów dużej mocy. Zatopili się w rozmowie o komputerach, elektronice i swoich planach, gdy nagle trzeba było wysiadać w Dublinie.
Tak zaczęła się ich przyjaźń, która tak nagle i tak bezsensownie dwa miesiące później się skończyła.
Od tego spotkania w pociągu zaczął często bywać u niego. Praktycznie spotykali się każdego dnia. Polubili się i z przyjemnością spędzali czas razem. Któregoś wieczoru wybrali się do pubu nieopodal jego laboratorium. W pewnym momencie Zbyszek wstał od baru i pocałunkiem powitał uśmiechniętą dziewczynę. Wymienili kilka zdań po angielsku i zwracając się do niego, Zbyszek przedstawił ją:
– Pozwól, że przedstawię ci moją przyjaciółkę Jennifer7. – Jennifer jest Angielką i studiuje tutaj ekonomię. – Uśmiechnął się i dodał: -Mnie lubi pewnie tylko dlatego, że Szopen też był Polakiem.
Nigdy dotąd nie spotkał kobiety, która miałaby tak długie rzęsy. Musiały być prawdziwe. Żaden makijaż nie wydłużyłby ich aż tak bardzo. Czasami wydawało mu się, że słychać, gdy zamyka oczy. Na początku, zanim się przyzwyczaił do ich widoku, trudno było nie koncentrując się patrzyć jej w oczy. Przy tych rzęsach, ciemnych, niemalże czarnych włosach do ramion, wyraźnie błękitne oczy zupełnie nie pasowały do twarzy. Poza tym wyglądały zawsze jak lekko załzawione. Komuś, kto jej nie znał, mogło się wydawać, że płacze. Ślicznie wyglądała, gdy śmiała się serdecznie i te łzy ciągle błyszczały w oczach.
Była ubrana w czarne obcisłe spodnie i takiż kaszmirowy sweterek z głębokim dekoltem w szpic. Jej szyję obejmowały ogromne, oczywiście także czarne, pokryte skórą słuchawki walkmana, przymocowanego do paska spodni opiętych na szerokich biodrach. Była szczupła, co przy jej niskim wzroście sprawiało wrażenie, że jest bardzo delikatna. Niemal krucha. Dlatego te szerokie biodra i nieproporcjonalnie duże, ciężkie piersi wypychające sweterek przykuwały uwagę. Jennifer wiedziała o tym, że jej piersi muszą „niepokoić" mężczyzn. Prawie zawsze nosiła obcisłe rzeczy.
Podała mu dłoń, podsuwając pod usta. Patrząc mu w oczy, powiedziała szeptem:
– Pocałuj. Uwielbiam, jak wy, Polacy, całujecie dłonie kobiet na powitanie.
Jej dłoń pachniała jaśminem z odrobiną wanilii. To było elektryzujące: ten szept, ten zapach. I te biodra. Poza tym uwielbiał duże i ciężkie piersi kruchych kobiet.
Przedstawił się. Zapytała go, jaki jest inicjał jego drugiego imienia, i gdy dowiedziała się, że „L", powiedziała coś, czego wtedy zupełnie nie zrozumiał:
– JL, jak Joni i Lingam. Masz inicjały tantry. To obiecuje rozkosz.
I gdy on zastanawiał się, co ona mogła mieć na myśli z tą tantrą, zapytała go, czy może odwrócić i połączyć inicjały i nazywać go Eljot. Uśmiechnął się zdziwiony, ale przystał na to, sądząc, że to oryginalne.
Tak poznał Jennifer z wyspy Wight.
Odtąd spotykał ją bardzo często. Prawie zawsze ubrana na czarno i prawie zawsze z ogromnymi słuchawkami walkmana na szyi. Bo Jennifer ponad wszystko, może z wyjątkiem seksu, kochała muzykę i w każdej wolnej chwili jej słuchała. Jak się później okazało, muzyki słuchała także w chwilach, które normalnie nie sposób określić jako „wolne".
Ponadto Jennifer słuchała wyłącznie muzyki poważnej. Wiedziała wszystko o Bachu, potrafiła opowiedzieć miesiąc po miesiącu życie Mozarta, nucąc przy tym fragmenty jego menuetów, koncertów lub oper, znała libretta prawie wszystkich oper, których on nawet nie znał z tytułów. Była jedyną znaną mu cudzoziemką, która potrafiła wypowiedzieć i napisać nazwisko Szopena tak, jak robią to Polacy, przez „Sz". Pytała go o Szopena i gdy zorientowała się, że nie może jej powiedzieć nic ponad to, co sama wiedziała, była rozczarowana. Po pewnym czasie nie mógł nie zauważyć, że coraz częściej Jennifer jest wszędzie tam, gdzie on bywał.
Było coś elektryzującego w jej osobie. Była niezwykle – sama twierdziła, że „odpychająco" – inteligentna. To odsuwało od niej wielu mężczyzn, których przyciągnęła swoim wyglądem i prowokacyjną seksualnością, a którzy po kilku minutach rozmowy wiedzieli, że niespecjalnie mają chęć na „aż taki" intelektualny wysiłek, aby zaciągnąć ją do łóżka. Większość i tak nie miałaby żadnych szans, a ci, którzy je mieli, robili duży błąd rezygnując, bowiem Jennifer stanowiła najlepszą nagrodę za ten wysiłek.