Читаем S@motność w sieci полностью

Jakubku, więc żeby Ci było łatwiej i żebyś miał te same szansę, co wszyscy, to Ci podam wszystkie najważniejsze dane o sobie. Mam dzisiaj ciemnozielony koronkowy stanik rozpinany z przodu, czarną obcisłą bluzkę z trzema guziczkami ściąganą przez głowę, jestem wyjątkowo piękna, bo okres mi się skończył dwa dni temu, mam ciemnoczerwoną pomadkę na ustach i gdy dotykam warg palcami, to już mnie mrowi. Poza tym w powietrzu jest blues Twojego ulubionego B.B. Kinga i ja mam takie niesamowite myśli na myśli, że nawet moja własna podświadomość się rumieni. Masz przecież wszystko, czego potrzebujesz. Klawiaturę, Internet i te swoje pragnienia, l moje pragnienia też masz. ZACZYNAJ wreszcie!

W klubie rozbrzmiewał jej ulubiony kawałek, „Dangerous mood", śpiewany przez Kinga z Joe Cockerem, a ona rozpięła wszystkie guziczki bluzki, nalała wina do pełna, usiadła wygodniej na pluszowym krześle, położyła dłonie na klawiaturze i spojrzała w monitor. On już pisał jej te wszystkie czułości, na które tak czekała, a ona zastanawiała się, jak to się stało, że akurat dzisiaj włożyła właśnie tę bieliznę. Podnosząc kieliszek z winem, przez sekundę spojrzała poza monitor. Barman stał nieruchomo, wpatrując się w nią z otwartymi ustami i wydawało się jej, że nie oddycha, aby nie zakłócać tego, co się tutaj właśnie zaczynało dziać.

<p id="bdn_6">@6</p>

ON: Cieszył się, że udało mu się zarezerwować pokój właśnie w tym hotelu. To był jego hotel w Nowym Orleanie.

Wczoraj, kiedy wysiadł z taksówki, która przywiozła go tutaj z lotniska, i po tylu latach stanął ponownie ze swoją walizką przed dobrze mu znanymi śnieżnobiałymi rozsuwanymi drzwiami z błyszczącymi mosiężnymi klamkami, serce zabiło mu szybciej. Ten hotel w pewnym sensie symbolizował wszystko, co tak bardzo zmieniło jego życie i jego samego.

To tutaj kilkanaście lat temu, robiąc doktorat na uniwersytecie Tulane, urywał się, najczęściej dopiero w nocy, od swoich komputerów, książek, naukowych czasopism i tych drążących myśli, pomysłów, planów, które nieustannie kłębiły się w jego głowie. Wraz z innymi, tak jak on bezgranicznie nawiedzonymi młodymi naukowcami z jego grupy, przywoływali w nocy taksówki i jechali do tego hotelu, aby przy marmurowych białych stolikach stojących na patio napić się piwa lub wina i słuchając porywającego murzyńskiego bluesa, dyskutować w podnieceniu na temat wszystkiego, co dotyczy sekwencjonowania genów lub fantazjować na temat tego, co zrobią, gdy przełożą te geny na odpowiadające im białka, a te z kolei na ludzkie emocje, zachowania lub myśli. Nazywali to fantazyjnie, odpowiednio do miejsca i sytuacji, „DNA breaks", co jedni z nich tłumaczyli jako „nocne przerwy alkoholowe w Dauphine", a inni „przerywaniem DNA".

Byli wtedy rozkrzyczaną, hałaśliwą grupą młodych ludzi przekonanych o swojej nieomylności, o niezwykłości i wyjątkowości tego, co robią, i absolutnie pewnych, że to oni właśnie wyznaczają nowe horyzonty w nauce. Jednakże najlepiej pamięta z tamtych dni w Nowym Orleanie entuzjazm graniczący z drapieżnością. Gdyby mógł cofnąć czas i być tutaj znowu, to wiedząc to, co wie teraz, najpilniej uczyłby się na pamięć, jak wiersza, właśnie tego entuzjazmu. Byli wtedy jak młode lwy. Przekonani, że świat będzie ich, byli wtedy tak blisko gwiazd na tym kawałku nocnego nieba nad tarasem hotelu Dauphine New Orleans. Więc wczoraj, gdy stanął znowu przed tym hotelem, mimo że było wczesne popołudnie i jasno świeciło słońce, nagle poczuł, że znowu jest bliżej tych gwiazd. To nic, że teraz nie świeciły już tak jasno jak przed laty.

Gwiazdy się przecież wypalają.

Перейти на страницу:

Похожие книги