Читаем Rzeźnia numer pięć полностью

Drezno było straszliwie zniszczone. Kiedy Goethe jako młody student odwiedził miasto, zastał tam jeszcze smutne ruiny:

„Von der Kuppel der Frauenkirche sah ich diese leidi-gen Trummer zwischen die schbne stadtische Ordnung hineingesat; da riihmte mir der Kiister die Kunst des Bau-meisters, welcher Kirche und Kuppel auf einen so uner-wiinschten Fali schon eingerichtet und bombenfest erbauthatte. Der gute Sakristan deutete mir alsdann auf Ruinen nach allen Seiten und sagte bedenklich lakonisch: Das hat der Feind gethan!”

* * *

Następnego ranka dwie małe dziewczynki i ja przekroczyliśmy rzekę Delaware w miejscu, gdzie kiedyś przeprawił się przez nią George Washington. Zwiedziliśmy Światową Wystawę w Nowym Jorku, zobaczyliśmy, jak wygląda przeszłość według Forda i Walta Disneya oraz jak będzie wyglądała przyszłość według General Motors.

Ja zaś zapytywałem siebie o teraźniejszość: jak jest szeroka i głęboka i ile z niej należy do mnie.

* * *

Przez następnych kilka lat prowadziłem zajęcia w znanym Studium Autorskim przy Uniwersytecie Stanu Iowa. Wpadłem tam w pewne zupełnie cudowne tarapaty, ale wybrnąłem z nich jakoś. Zajęcia miałem po południu. Przed południem pisałem i nie wolno mi było przeszkadzać. Pracowałem nad swoją słynną książką o Dreźnie.

Wtedy właśnie pewien dobry człowiek nazwiskiem Seymour Lawrence podpisał ze mną umowę na trzy książki. Powiedziałem:

— W porządku. Pierwszą z nich będzie moja słynna książka o Dreźnie.

Przyjaciele nazywają Seymoura Lawrence’a po prostu Samem. I ja mówię teraz do niego:

— Sam, to jest ta książka.

* * *

Jest taka cienka, rozwichrzona i bełkotliwa, Sam, bo trudno jest powiedzieć coś mądrego na temat masakry. Wszyscy powinni być zabici, nigdy już niczego nie mówić ani nie pragnąć. Po masakrze powinna zapanować wielka cisza i rzeczywiście jest cisza, którą naruszają tylko ptaki. A co mówią ptaki? To, co można powiedzieć na temat masakry: „It-it?”

* * *

Zapowiedziałem swoim synom, że pod żadnym pozorem nie wolno im brać udziału w rzeziach ani cieszyć się na wieść o masakrze wrogów.

* * *

Powiedziałem im również, żeby nie pracowali w firmach produkujących narzędzia mordu i żeby wyrażali pogardę dla ludzi, którzy myślą, że takie narzędzia są nam potrzebne.

Jak już wspomniałem, odwiedziłem niedawno Drezno z moim przyjacielem O’Hare’em. Bawiliśmy się znakomicie w Hamburgu, w Berlinie Zachodnim i w Berlinie Wschodnim, w Wiedniu i w Salzburgu, w Helsinkach, a także w Leningradzie. Było to dla mnie bardzo cenne, gdyż obejrzałem wiele autentycznych scenerii do moich przyszłych wymyślonych opowiadań. Jedno z nich będzie zatytułowane Rosyjski barok, inne — Pocałunki wzbronione i Bar walutowy, jeszcze inne — Jeśli wypadek pozwoli, i tak dalej.

I tak dalej.

* * *

Samolot Lufthansy miał lecieć z Filadelfii przez Boston do Frankfurtu. O’Hare wsiada w Filadelfii, a ja w Bostonie. Jednak lotnisko w Bostonie nie przyjmowało i samolot poleciał z Filadelfii prosto do Frankfurtu, a ja stałem się niepotrzebnym człowiekiem w bostońskiej mgle i Lufthansa wsadziła mnie do samochodu razem z innymi niepotrzebnymi ludźmi i wysłała nas do motelu na niepotrzebną noc.

Czas stanął w miejscu. Ktoś igrał sobie zegarami, i to nie tylko ściennymi, lecz także ręcznymi. Maleńka wskazówka na moim zegarku drgała, a potem mijał rok, zanim drgnęła znowu.

Byłem całkowicie bezradny wobec tego zjawiska. Jako człowiek musiałem wierzyć zegarom i kalendarzom.

* * *

Wiozłem ze sobą dwie książki, które miałem zamiar czytać w samolocie. Jedną z nich były Słowa na wiatr Teodora Roethke i oto co w niej znalazłem:

— Budzę się, aby śnić, i wkraczam w sen powoli.

Tam, gdzie strach się nie czai, szukam przeznaczenia.

Idąc, uczę się drogi, którą zmierzać muszę.

Drugą książką był Céline i jego wizja Eriki Ostrovskiej.

Céline był dzielnym francuskim żołnierzem w pierwszej wojnie światowej — dopóki nie został raniony w głowę. Od tego czasu nie sypiał i słyszał głosy. Został lekarzem i w dzień leczył biedaków, zaś nocami pisał swoje groteskowe powieści. Nie ma sztuki bez tańca ze śmiercią, pisał Céline.

„Prawdą jest śmierć — pisał. — Walczyłem z nią pięknie, jak długo mogłem… tańczyłem z nią, stroiłem ją, nadskakiwałem jej… obwieszałem ją serpentynami, łaskotałem.”

Czas był jego obsesją. Panna Ostrowsky przypomniała mi zadziwiającą scenę ze Śmierci na raty, gdzie Céline, chcąc zatrzymać kłębiący się na ulicy tłum, krzyczy na papierze: „Zatrzymajcie ich… nie pozwólcie im zrobić ani kroku dalej… Niech zastygną w bezruchu raz na zawsze!… Tak, żeby już nigdy nie zniknęli!”

* * *
Перейти на страницу:

Похожие книги

Аччелерандо
Аччелерандо

Сингулярность. Эпоха постгуманизма. Искусственный интеллект превысил возможности человеческого разума. Люди фактически обрели бессмертие, но одновременно биотехнологический прогресс поставил их на грань вымирания. Наноботы копируют себя и развиваются по собственной воле, а контакт с внеземной жизнью неизбежен. Само понятие личности теперь получает совершенно новое значение. В таком мире пытаются выжить разные поколения одного семейного клана. Его основатель когда-то натолкнулся на странный сигнал из далекого космоса и тем самым перевернул всю историю Земли. Его потомки пытаются остановить уничтожение человеческой цивилизации. Ведь что-то разрушает планеты Солнечной системы. Сущность, которая находится за пределами нашего разума и не видит смысла в существовании биологической жизни, какую бы форму та ни приняла.

Чарлз Стросс

Научная Фантастика