Читаем Rzeźnia numer pięć полностью

Obok złocistych butów stała para nóg owiniętych szmatami. Były przewiązane na krzyż brezentowymi paskami i wsunięte w drewniaki z zelówką na zawiasach. Billy spojrzał w górę na twarz należącą do tych drewniaków. Była to twarz jasnowłosego piętnastoletniego cherubina.

Chłopiec był piękny jak Ewa.

* * *

Właśnie ten cudowny chłopiec, niebiański hermafrodyta, pomógł Billy’emu wstać. Pozostali podeszli, otrzepali go ze śniegu i zrewidowali, szukając broni. Nie znaleźli niczego. Najbardziej niebezpiecznym przedmiotem, jaki przy nim znaleziono, był dwucalowy ogryzek ołówka.

Gdzieś w oddali rozległy się trzy niezbyt głośne huki. Pochodziły z niemieckich karabinów. To zastrzelono dwóch zwiadowców, którzy zostawili Billy’ego i Weary’ego na lodzie. Leżeli w zasadzce, ale Niemcy zaszli ich od tyłu i zastrzelili. Teraz umierali na śniegu, nie czując nic, barwiąc śnieg na kolor malinowego soku. Zdarza się. W ten sposób Roland Weary został ostatnim z trzech muszkieterów.

Rozbrajano również Weary’ego, który stał z wytrzeszczonymi ze strachu oczami. Jego pistolet kapral dał pięknemu chłopcu. Następnie z podziwem obejrzał okrutny sztylet i powiedział po niemiecku, że Weary na pewno chciałby wypróbować swój nóż na nim, rozorać mu twarz kolczastym kastetem, wbić mu ostrze w brzuch albo w gardło. Kapral nie mówił po angielsku, zaś Billy i Weary nie rozumieli niemieckiego.

— Ładne macie zabawki — powiedział kapral i oddał nóż staremu. — Piękna rzecz, nie?

Potem szarpnął płaszcz i bluzę Weary’ego. Mosiężne guziki odskakiwały jak ziarna prażonej kukurydzy. Sięgnął ku piersi Weary’ego, jakby chciał wyrwać z niej bijące serce, ale zamiast tego wyciągnął kuloodporną Biblię.

Kuloodporna Biblia jest mała, aby żołnierz mógł wsunąć ją do kieszonki bluzy na sercu, i ma stalową okładkę.

* * *

Kapral znalazł też w tylnej kieszeni spodni Weary’ego pornograficzne zdjęcie kobiety i kuca.

— Trafiło się kucykowi, co? — powiedział. — Hmmm? Chciałbyś być na jego miejscu, co?

Wręczył zdjęcie drugiemu ze starców.

— Łup wojenny! To dla ciebie, tylko dla ciebie, szczęśliwcze.

Potem kazał Weary’emu usiąść na śniegu i zdjąć buty, które przekazał pięknemu chłopcu. Weary dostał drewniaki. W ten sposób obaj z Billym byli teraz pozbawieni porządnego wojskowego obuwia, a musieli przejść wiele mil, i całą drogę Weary stukał drewniakami, a Billy podrygiwał w górę i w dół, w górę i w dół, wpadając od czasu do czasu na Weary’ego.

— Przepraszam — mówił wtedy Billy albo: — Najmocniej przepraszam.

W końcu doprowadzono ich do murowanego budynku na rozstajach. Był to punkt zborny jeńców wojennych. Billy i Weary zostali wpuszczeni do ciepłego i zadymionego wnętrza. Na kominku syczał i trzaskał ogień. Za opał służyły meble. Znajdowało się tam około dwudziestu innych Amerykanów, którzy siedzieli oparci plecami o ścianę, patrzyli w ogień i myśleli o tym, o czym można było myśleć — czyli o wszystkim i o niczym.

Nikt nie rozmawiał. Nikt nie miał dobrych wojennych historii frontowych do opowiedzenia.

Billy i Weary znaleźli sobie miejsca i Billy zasnął z głową na ramieniu kapitana, który nie protestował przeciwko temu. Kapitan był wojskowym rabinem. Miał przestrzeloną rękę.

* * *

Billy przeniósł się w inny czas, otworzył oczy i stwierdził, że wpatruje się w szklane oczy nefrytowe zielonej mechanicznej sowy. Sowa zwisała głową w dół z lśniącego stalowego pręta. Był to dioptriomierz Billy’ego w jego gabinecie w Ilium. Dioptriomierzem określa się wadę wzroku — aby można było przepisać okulary.

Billy zasnął podczas badania pacjentki, która siedziała w fotelu po drugiej stronie sowy. Zdarzało mu się to nie po raz pierwszy. Początkowo go to bawiło, ale teraz zaczynał się martwić, niepokoił go w ogóle stan jego umysłu. Nie potrafił sobie przypomnieć, ile ma lat. Nie potrafił sobie przypomnieć, który jest rok.

— Doktorze — odezwała się pacjentka ostrożnie.

— Hm?

— Pan tak nagle umilkł.

— Przepraszam.

— Mówił pan i nagle pan umilkł.

— Hm.

— Czy zobaczył pan coś strasznego?

— Strasznego?

— Czy to jakaś choroba w moich oczach?

— Ależ nie — powiedział Billy czując nowy przypływ senności. — Pani oczy są w porządku. Potrzebne są pani tylko szkła do czytania.

I powiedział jej, żeby przeszła do drugiego pokoju obejrzeć sobie bogatą kolekcję oprawek.

* * *

Kiedy pacjentka wyszła, Billy rozsunął zasłony, ale niewiele dowiedział się o świecie. Okno było jeszcze zasłonięte żaluzją, którą podniósł z trzaskiem. Do pokoju wdarł się słoneczny blask. Na dole stały tysiące zaparkowanych samochodów, połyskujących na rozległym jeziorze czarnego asfaltu. Gabinet i sklep Billy’ego znajdował się na terenie podmiejskiego ośrodka handlowego.

Перейти на страницу:

Похожие книги

Аччелерандо
Аччелерандо

Сингулярность. Эпоха постгуманизма. Искусственный интеллект превысил возможности человеческого разума. Люди фактически обрели бессмертие, но одновременно биотехнологический прогресс поставил их на грань вымирания. Наноботы копируют себя и развиваются по собственной воле, а контакт с внеземной жизнью неизбежен. Само понятие личности теперь получает совершенно новое значение. В таком мире пытаются выжить разные поколения одного семейного клана. Его основатель когда-то натолкнулся на странный сигнал из далекого космоса и тем самым перевернул всю историю Земли. Его потомки пытаются остановить уничтожение человеческой цивилизации. Ведь что-то разрушает планеты Солнечной системы. Сущность, которая находится за пределами нашего разума и не видит смысла в существовании биологической жизни, какую бы форму та ни приняла.

Чарлз Стросс

Научная Фантастика