— Nigdzie — brzmiała spokojna odpowiedź. — Jestem w barze naprzeciw twoich okien, a jeżeli odsłonisz firankę, zobaczysz przed tym barem czarny samochód. Za kierownicą siedzi pyzaty młody człowiek w szarym kapeluszu. Nazwisko jego brzmi Jones i jest on sierżantem.
— To znaczy, że jesteś w tej chwili na służbie, prawda?
— Jestem tylko słabym człowiekiem — roześmiał się Parker.
Ale Joe znał go zbyt długo, aby nie wiedzieć, że Ben prędzej strzeliłby sobie w głowę ze służbowego pistoletu, niżby miał użyć służbowego samochodu dla prywatnych celów.
— Zaraz zejdę! — odłożył słuchawkę, poprawił w lustrze włosy i wyszedł do przedpokoju po okrycie, rozmyślając nad tym, skąd Ben wie, że dziś chciał zobaczyć Macbetha, że Karolina nie przyszła, że...
Otulił się szczelniej płaszczem, bo wieczór był chłodny. Odczuwał lekkie podniecenie. Zły nastrój minął.
II. Ratujcie ich!
Wypełniona do ostatniego miejsca widownia trwała w absolutnej ciszy. Sara Drummond uniosła rękę ku oczom. W kręgu światła rzucanym przez umieszczony w górze niewidzialny reflektor wydawało się Alexowi, że naprawdę dostrzega na jej dłoni czerwoną plamę.
— To zapach krwi! — powiedziała aktorka cicho i prawie spokojnie. — Wszystkie pachnidła Arabii nie zmienią zapachu tej drobnej dłoni. Och!
Ostatni wykrzyknik był pełen cichego zdziwienia i równocześnie tak pełen szaleństwa, że Alex przetarł oczy. Nigdy nawet nie przypuszczał, że można zawrzeć całe tomy spraw psychologicznych, całą mękę człowieka i całe oddalenie szalonego mózgu od świata w jednym kompletnie nic nie znaczącym słowie, wypowiedzianym w dodatku tak cicho, że gdyby nie zupełna cisza w teatrze, nie dotarłoby ono chyba do słuchaczy. Kątem oka spojrzał na Parkera. Inspektor siedział pochylony nieco ku przodowi, oczy miał przymrużone, a na twarzy wyraz takiego skupienia, jak gdyby był uczonym obserwującym fenomen, od którego zależy los wszystkich jego badań. Mimo to wyczuł spojrzenie sąsiada i z wolna odwrócił głowę. Ze zdziwieniem Alex dostrzegł w jego oczach nie podziw, ale jak gdyby troskę.
Kiedy kurtyna opadła i nastąpiła mała przerwa przed rozpoczęciem ostatniego aktu, Parker trącił go lekko.
— Czy chcesz zostać do końca? Lady Macbeth już nie zobaczymy, a dalszy ciąg i tak znamy ze szkoły — uśmiechnął się leciuteńko. — Jestem tylko policjantem, ale wydaje mi się, że dla pozostałych aktorów szkoda godziny naszego życia. To dziwne przedstawienie. Ta kobieta panuje nad wszystkim tak bardzo, że szczerze mówiąc, mniej mnie obchodzi jej mąż i jego losy.
— Dobrze — powiedział Joe. — Chodźmy.
Po kilkunastu minutach czarny samochód zatrzymał się przed jego domem. Inspektor ocknął się z zamyślenia.
— Mieliśmy przecież jechać do East Endu! Zapomniałem powiedzieć sierżantowi i dlatego odwiózł nas z powrotem. Ale może to nawet lepiej. Czy mogę o tej porze wpaść do ciebie na chwilę?
— No pewnie! — powiedział Alex. — Przecież ciągle jeszcze nie powiedziałeś mi tego, co chcesz powiedzieć.
— Ja? Tak. Oczywiście... — Parker zamilkł.
Winda miękko popłynęła w górę. Kiedy weszli, Alex wyciągnął z małej lodówki, ukrytej pomiędzy pełnymi książek półkami, dwie butelki i trzymając je w obu rękach pokazał inspektorowi.
— Koniak czy whisky?
— Whisky. Bez wody sodowej, jeżeli mogę prosić.
Usiedli. Alex nalał. Wypili w milczeniu. Alex nalał powtórnie. Inspektor przecząco potrząsnął głową.
— Myślę — powiedział z troską w głosie — o tym, że jedziesz do Drummondów, żeby pisać. Nie chciałbym ci przeszkadzać w tym. Nie mam właściwie prawa.
— Ben — Joe wstał — rozumiem, że kiedy jest się znakomitym detektywem, człowiek nie może zachowywać się zupełnie tak samo jak, powiedzmy, nauczyciel greki albo właściciel sklepu z zabawkami. Ale jeżeli wolno mi prosić, to proszę, żebyś nie zachowywał się jak postać z drugorzędnej powieści kryminalnej.
— Idiota! — powiedział inspektor szczerze i rozłożył ręce. — Ja naprawdę bardzo się martwię i naprawdę nie wiem, co ci mam powiedzieć.
— Jeżeli zaczniesz mówić, dojdziemy w końcu do jakichś rezultatów. Tak mi się przynajmniej wydaje...
— Prawdopodobnie masz słuszność... — Inspektor wychylił szybko zawartość drugiej szklaneczki i znowu umilkł. Teraz Joe postanowił mu nie przerywać. Był naprawdę zaciekawiony. Mimo to jeszcze miał w oczach drobną, wyprostowaną sylwetkę kobiety na scenie. Wszystkie pachnidła Arabii...