Читаем Hyperion полностью

– Lecisz na dół – powiedział. Wytrzeszczyłem na niego oczy, nic nie rozumiejąc. – Przez ostatnie jedenaście lat ziemniaki przerobiły tę historię z tobą i Osho w jakąś pieprzoną legendę, a wokół twojej przygody z tą miejscową dziewczyną powstała jakoś cholerna mitologia – wyjaśnił kapitan.

– Siri… – wykrztusiłem.

– Pakuj manatki, bo najbliższe trzy tygodnie spędzisz na planecie. Eksperci z ambasady twierdzą, że bardziej przydasz się Hegemonii tam niż tutaj. Zobaczymy.

Czekała na mnie cała planeta. Tłumy wiwatowały na moją cześć, Siri machała chusteczką. Wypłynęliśmy z portu żółtym katamaranem i pożeglowaliśmy na południowy wschód, w stronę Archipelagu i jej rodzinnej wyspy.

– Witaj, Merin.

Siri unosi się w półmroku we wnętrzu swojego grobowca. Jakość hologramu pozostawia sporo do życzenia, ale to na pewno jest Siri, dokładnie taka sama, jaką widziałem ostatnim razem: siwe, krótko obcięte włosy, wysoko podniesiona głowa, rysy twarzy wyostrzone cieniami.

– Witaj, mój kochany.

– Witaj, Siri – mówię. Drzwi grobowca są zamknięte.

– Żałuję, że nie mogę uczestniczyć w naszym Siódmym Ponownym Spotkaniu. Bardzo na nie czekałam. – Siri milknie na chwilę i opuszcza wzrok. Hologram delikatnie migoce, kiedy drobinki kurzu przelatują przez jej postać. – Bardzo starannie zaplanowałam sobie, co i jak powinnam powiedzieć. Przygotowałam argumenty i szczegółowe instrukcje. Ale teraz widzę, że to nie miałoby najmniejszego sensu, bo albo już wszystko powiedziałam, a ty zrozumiałeś, albo nie zostało nic do powiedzenia i najlepiej byłoby po prostu milczeć.

Z wiekiem głos Siri stawał się coraz piękniejszy. Jest w nim spokój i dostojeństwo, jakie biorą się tylko z wielkiego cierpienia. Siri rozkłada ręce, tak że nikną poza granicą hologramu.

– Merin, mój najdroższy, jak niezwykłe były nasze dni, zarówno te, które spędzaliśmy razem, jak i te, które musieliśmy przeżyć z dala od siebie! Jak cudownie absurdalny jest mit, który nas złączył! Dla ciebie każdy mój dzień trwał tyle co uderzenie serca. Nienawidziłam cię za to. Byłeś jak zwierciadło, które nie kłamie. Gdybyś widział swoją twarz na początku każdego Ponownego Spotkania! Mogłeś przynajmniej starać się ukryć wstrząs, jakiego doznawałeś za każdym razem. Mogłeś to dla mnie zrobić, Merin…

A jednak pod warstwą niezręcznej naiwności zawsze było coś więcej, coś, co zupełnie nie pasowało do beztroski i bezmyślnego egotyzmu, z którymi było ci tak bardzo do twarzy. Może troskliwość… a może przynajmniej szacunek dla czyjejś troskliwości.

Merin, ten dziennik zawiera setki zapisów… raczej tysiące, bo prowadziłam go od chwili, kiedy skończyłam trzynaście lat. Gdy trafi do twoich rąk, wszystkie zostaną skasowane, z wyjątkiem tych, które zobaczysz za chwilę. Adieu, najdroższy. Adieu.

Wyłączam komlog i siedzę bez ruchu co najmniej przez minutę. Grube ściany grobowca prawie całkowicie tłumią odgłosy podenerwowanego tłumu. Biorę głęboki oddech i ponownie włączam urządzenie.

Znowu pojawia się Siri, tym razem czterdziestokilkuletnia. Natychmiast rozpoznaję czas i miejsce nagrania. Pamiętam płaszcz, który ma na sobie, wisiorek na jej szyi i kosmyk włosów, co wymknął się spod nakrycia głowy. Pamiętam wszystko, co dotyczy tamtego dnia. Był to pierwszy dzień naszego Trzeciego Ponownego Spotkania, który spędzaliśmy z przyjaciółmi w górach na Ternie Południowym. Donel miał wówczas dziesięć lat i na próżno staraliśmy się go namówić, żeby zjechał razem z nami po zboczu pokrytym grubą warstwą śniegu. Płakał. Siri odwróciła się, jeszcze zanim śmigacz wylądował na szczycie, a kiedy wysiadła z niego Magritte, nie musiała nic mówić, gdyż z wyrazu twarzy Siri domyśliliśmy się, że stało się coś niedobrego.

Ta sama twarz spogląda na mnie teraz. Siri odgarnia niesforny kosmyk włosów. Ma zaczerwienione oczy, ale w pełni panuje nad głosem.

– Merin, dzisiaj zabito naszego syna. Miał dwadzieścia jeden lat i został zabity. Zupełnie nie mogłeś zebrać myśli. “Jak to możliwe, żeby popełniono taki błąd?” – pytałeś bez przerwy. Prawie go nie znałeś, ale widziałam, że ta wiadomość bardzo tobą wstrząsnęła. Merin, to nie był wypadek. Nawet jeśli nic po mnie nie pozostanie, nawet jeśli nigdy nie zrozumiesz, dlaczego pozwoliłam, żeby moje życie zostało podporządkowane głupiemu, sentymentalnemu mitowi, to chcę, żebyś wiedział jedno: nasz syn nie zginął przypadkowo. Kiedy zjawiła się policja, brał udział w zebraniu Separatystów, ale nawet wtedy nie było jeszcze za późno. Mógł uciec. Przygotowalibyśmy mu alibi, w które na pewno wszyscy by uwierzyli. Jednak on wolał zostać.

Перейти на страницу:

Похожие книги