Читаем Gwiezdny pył полностью

Do tego właśnie miasta przybył pewnej nocy pan Primus z Cytadeli Burz; od stóp do głów odziany w czerń, z brodą gęstą i dostojną niczym bocianie gniazdo na jednym z miejskich kominów. Przyjechał powozem ciągniętym przez cztery karę konie i wynajął pokój w „Marynarskiej Przystani” na ulicy Krzywej. W gospodzie uznano go za dziwaka o osobliwych wymaganiach, gdyż przywiózł ze sobą własny prowiant i napoje i przechowywał je cały czas w zamkniętej drewnianej skrzyni, którą otwierał jedynie po to, by wyjąć jabłko, kawałek sera czy kielich korzennego wina. Mieszkał w najwyższym pokoju „Marynarskiej Przystani”, wysokiego, smukłego budynku wzniesionego na skalnym wzniesieniu ułatwiającym przemyt.

Przekupił kilkunastu miejscowych uliczników, aby donieśli mu, gdy tylko dostrzegą kogokolwiek nowego w mieście, nieważne, czy przybędzie morzem, czy lądem. Mieli zwłaszcza wypatrywać bardzo wysokiego mężczyzny o ciemnych włosach, chudej wygłodniałej twarzy i czarnych oczach.

— Primus niewątpliwie nauczył się ostrożności — powiedział Secundus do swych czterech martwych braci.

— Wiesz co powiadają — odszepnął Kwintus cichym żałobnym tonem umarłych, który tego dnia przypomniał odgłos odległych fal, rozbijających się o skały. — Ten kogo zmęczy oglądanie się przez ramię w poszukiwaniu Septimusa, musi być także zmęczony życiem.

Każdego ranka Primus rozmawiał z kapitanami statków cumujących w Czarcim Prądzie. Chętnie stawiał grog, ale sam niczego nie jadł ani nie pił. Popołudniami oglądał statki w porcie.

Plotkarze z Czarciego Prądu (a tych tam nie brakuje) szybko odgadli, w czym rzecz: brodaty dżentelmen zamierzał popłynąć na wschód. Wkrótce po mieście rozeszła się kolejna wieść, że wybrał do tego statek „Serce Snu”, dowodzony przez kapitana Yanna, czarny okręt o szkarłatnoczerwonym pokładzie, cieszący się stosunkowo dobrą reputacją (co oznaczało, że co prawda jego załoga nie stroni od piractwa, ale czyni to daleko od domu) i że podniosą kotwicę, gdy tylko da im znak.

— Dobry panie — powiedział do Primusa jeden z uliczników. — W mieście zjawił się jakiś człowiek. Przybył lądem. Zamieszkał u pani Pettier. Jest wysoki i ponury jak kruk. Widziałem go we „Wzburzonym Oceanie”. Stawiał grog wszystkim. Twierdzi, że tęskni za morzem i szuka wolnej koi.

Primus poklepał chłopca po brudnej ręce i wręczył mu monetę. Następnie podjął swe przygotowania. Tego popołudnia ogłoszono, że za trzy dni „Serce Snu” opuści przystań.

W dzień przed odpłynięciem „Serca snu” widziano, jak Primus sprzedawał swój powóz i czwórkę koni właścicielowi stajni na ulicy Strażniczej. Potem skierował swe kroki ku przystani, rozrzucając po drodze małe monety wśród uliczników. Zamknął się w swej kabinie na pokładzie „Serca Snu”, rozkazując, by nikt mu nie przeszkadzał nieważne, jak dobry miałby powód, póki nie znajdą się co najmniej o tydzień drogi od portu. Tego wieczoru marynarza z załogi „Serca snu” spotkał nieszczęśliwy wypadek. Po pijanemu pośliznął się na mokrym bruku ulicy Dochodowej i złamał nogę. Na szczęście szybko znalazł się zastępca, w osobie żeglarza, z którym razem pili i który przekonał rannego, by zademonstrował mu na śliskich kamieniach wyjątkowo skomplikowany krok marynarskiego tańca. Marynarz ów, wysoki i ciemnowłosy, przypominający nieco kruka, jeszcze tej samej nocy podpisał swe papiery znakiem kółka i o świcie, gdy statek wypłynął z portu w porannej mgle, był już na pokładzie. „Serce snu” pożeglowało na wschód.

Pan Primus z Cytadeli Snów z wysokiego urwiska odprowadził wzrokiem statek, póki ten nie zniknął mu z oczu. Pogładził świeżo ogolony podbródek. Potem zszedł na ulicę Strażniczą, gdzie zwrócił właścicielowi stajni pieniądze wraz ze sporym naddatkiem, i wyjechał z miasta na zachód czarnym powozem zaprzężonym w cztery kare konie.

* * *

Rozwiązanie było oczywiste. Ostatecznie jednorożec i tak dreptał za nimi przez cały ranek, od czasu do czasu trącając szerokim czołem ramię gwiazdy. Pokrywające jego boki rany, które poprzedniego dnia rozkwitały czerwienią pod szponami lwa, obecnie pokryły się suchymi, brązowymi strupami.

Gwiazda kuśtykała, kulała i potykała się. Tristran maszerował obok, złączony z nią łańcuchem, przegub z przegubem.

Z jednej strony uważał, że sam pomysł jazdy na jednorożcu ma w sobie coś niemal świętokradczego: nie był to przecież koń i nie podlegał żadnemu ze starożytnych traktatów pomiędzy Ludźmi i Końmi. W jego czarnych oczach kryła się dzikość. Każdy krok kipiał niebezpieczną, nieposkromioną energią. Z drugiej jednak strony Tristran odnosił coraz silniejsze wrażenie, choć sam nie wiedział dlaczego, że jednorożca obchodzi los gwiazdy i pragnie jej pomóc. Rzekł zatem:

— Posłuchaj, doskonale pamiętam, że zamierzasz na każdym kroku niweczyć moje plany, ale jeśli jednorożec się zgodzi, może mógłby przez jakiś czas ponieść cię na grzbiecie?

Gwiazda milczała.

— Co ty na to? Wzruszyła ramionami.

Tristran odwrócił się do jednorożca i spojrzał w jego głębokie, czarne oczy.

Перейти на страницу:

Похожие книги

Неудержимый. Книга I
Неудержимый. Книга I

Несколько часов назад я был одним из лучших убийц на планете. Мой рейтинг среди коллег был на недосягаемом для простых смертных уровне, а силы практически безграничны. Мировая элита стояла в очереди за моими услугами и замирала в страхе, когда я выбирал чужой заказ. Они правильно делали, ведь в этом заказе мог оказаться любой из них.Чёрт! Поверить не могу, что я так нелепо сдох! Что же случилось? В моей памяти не нашлось ничего, что бы могло объяснить мою смерть. Благо судьба подарила мне второй шанс в теле юного барона. Я должен восстановить свою силу и вернуться назад! Вот только есть одна небольшая проблемка… как это сделать? Если я самый слабый ученик в интернате для одарённых детей?Примечания автора:Друзья, ваши лайки и комментарии придают мне заряд бодрости на весь день. Спасибо!ОСТОРОЖНО! В КНИГЕ ПРИСУТСТВУЮТ АРТЫ!ВТОРАЯ КНИГА ЗДЕСЬ — https://author.today/reader/279048

Андрей Боярский

Попаданцы / Фэнтези / Бояръ-Аниме