Читаем Gianeja полностью

W maszynie Stone'a zjawił się inżynier Laszlo Sabo, kierownik techniczny wszystkich poprzednich sześciu ekspedycji. Był to krępy, barczysty człowiek, niewielkiego wzrostu i w nieokreślonym wieku. Rysy twarzy świadczyły o silnej woli. Nosił niewielką spiczastą bródkę, ozdobę bardzo rzadko spotykaną w tej epoce.

Muratow jeszcze w czasie drogi z Ziemi na Księżyc zauważył, że Gianeja najwyraźniej nie znosi tego człowieka. Nie grał tu chyba roli niewielki wzrost Sabo.

Ostatnio Gianeja stała się bardziej tolerancyjna w stosunku do podobnych ludzi. Widocznie zrozumiała, że ludzie Ziemi są jednakowi, niezależnie od swego wzrostu. Do swych poprzednich manier powróciła w czasie spotkania z Bołotnikowem. Antypatia Gianei miała więc jeszcze jakieś inne, dotąd nie znane przyczyny.

Poruszyła się, kiedy Sabo idąc do swojego miejsca w łaziku skinął jej na powitanie. Muratow widział, jak wiele wysiłku kosztowało Gianeję odwzajemnienie się takim samym gestem.

Dowództwo całej operacji przejął Sabo, ledwie zdążywszy pozbyć się księżycowego skafandra.

— Uwaga! — powiedział. — Zaczynamy wykonywanie pierwszej części programu — zwiad. Wypuścić robota numer jeden!

Z maszyny, w której znajdował się Sinicyn wypełzła jasno świecąca w promieniach słonecznych kula na gąsienicowym podwoziu.

W przeddzień odlotu Wieriesow opisał Muratowowi dokładnie jej konstrukcję. Była to skomplikowana, nowoczesna maszyna, owoc wysiłku konstruktorów i techników, teraz najprawdopodobniej skazana na zagładę.

Robot odpełzł na jakieś dziesięć metrów i zatrzymał się. Czekał na komendę.

Sabo przełączył dźwignię na tablicy łączności radiowej.

— Naprzód! — powiedział, składając każdą sylabę.

— Pierwszy zwiad!

Robot zakołysał się i szybko popełzł w kierunku górskiego zagłębienia.

Garcia zasiadł teraz przy pelengatorze. Trzeba było uważnie śledzić, czy nie pojawi się jakiś sygnał radiowy. Stone pochylił się nad podczerwonym ekranem.

Nie podejmowali żadnych środków obrony przeciw ewentualnemu wybuchowi, podobnemu do tego, który zdarzył się podczas anihilacji robota-zwiadowcy trzy lata temu, w czasie ekspedycji „Titowa”.

Ponieważ ekrany nie przepuszczały zbyt silnych promieni świetlnych, oczom ludzkim bez względu na okoliczności, nic nie zagrażało.

Było dobrze widać, jak w miarę przybliżania się do granicy czarnego cienia, robot posuwał się coraz wolniej. Jak żywa i rozumna istota zbliżał się do celu bardzo ostrożnie. Maszyna nie była żywa, posiadała jednak wysoko rozwinięty „mózg”.

Wreszcie robot zatrzymał się. Jego przednia część pogrążyła się w cieniu i natychmiast zniknęła z oczu, tylna nadal błyszczała w słońcu. Wydawało się, że niespodziewanie czyjaś niewidzialna ręka przecięła maszynę na pół.

Szczęknął kontakt odbiornika i rozległ się wyraźny metaliczny głos:

— Szczelina. Dwa metry głębokości. Długość dziewiętnaście metrów. Widoczność zero.

— To nie jest szczelina — powiedział Stone. — To sztuczne zagłębienie, w którym znajduje się baza. Co będziemy robić, Laszlo? Włączenie światła jest ryzykowne.

— A na czym polega ryzyko? — sprzeciwił się Sabo. — Wybuchnie? No to niech wybucha. Przecież sami chcemy zniszczyć bazę. — Pochylił się lekko do przodu i powiedział do mikrofonu, tak jak poprzednio dzieląc sylaby: — Świat-ło! Prze-kaz te-le-wi-zyj-ny!

We wszystkich łazikach ludzie pośpiesznie manipulowali przełącznikami. Dolna część ekranów trochę pociemniała, teraz stała się ekranem telewizyjnym. Górna, tak jak poprzednio, była przeznaczona dla obserwacji wizualnych.

W czarnej mgle, w której skryła się przednia część robota, zapłonął silny promień światła. To znaczyło, że robot skierował światła reflektorów. Na ekranach telewizyjnych pojawił się równy, jakby prowadzony pod linijkę, zarys urwiska. Robot był oddalony od niego około dwadzieścia metrów, jak wydawało się ludziom, a według określeń samego robota — o dziewiętnaście.

— Po-dejść bli-żej! — rozkazał Sabo.

Robot zniknął zupełnie z oczu. Jedynie światło jego reflektorów wskazywało miejsce, w którym się znajdował.

Urwisko przybliżyło się. Nie można już było wątpić, że nie jest tworem natury.

— Szerzej światło! — nastąpiła komenda.

Było dobrze słychać, jak tam, we wnętrzu kuli, szczęknęły kontakty przełączników. Promień światła rozszedł się na wszystkie strony. Jego moc zwiększyła się.

Teraz cały wyrąbany w skalistym gruncie wykop był doskonale widoczny. Miał regularną formę kwadratu o głębokości dwóch metrów i równym gładkim dnie.

Oto nareszcie tajemnicza baza innego świata, przez trzy lata starannie szukana przez ludzi!

W pierwszej chwili wydało się wszystkim, że baza jest pusta. Ani sputników-zwiadowców, ani jakichkolwiek aparatów. Później jednak ludzie zauważyli cienie rzucane jak gdyby przez puste miejsce. Całkowicie niewidoczne aparaty bazy nie były przecież przezroczyste, jak przypuszczano, wchłaniały światło, choć go nie odbijały.

Cieni było wiele, tworzyły zawiłą gmatwaninę. Nie można było niczego odróżnić.

Перейти на страницу:

Похожие книги

Аччелерандо
Аччелерандо

Сингулярность. Эпоха постгуманизма. Искусственный интеллект превысил возможности человеческого разума. Люди фактически обрели бессмертие, но одновременно биотехнологический прогресс поставил их на грань вымирания. Наноботы копируют себя и развиваются по собственной воле, а контакт с внеземной жизнью неизбежен. Само понятие личности теперь получает совершенно новое значение. В таком мире пытаются выжить разные поколения одного семейного клана. Его основатель когда-то натолкнулся на странный сигнал из далекого космоса и тем самым перевернул всю историю Земли. Его потомки пытаются остановить уничтожение человеческой цивилизации. Ведь что-то разрушает планеты Солнечной системы. Сущность, которая находится за пределами нашего разума и не видит смысла в существовании биологической жизни, какую бы форму та ни приняла.

Чарлз Стросс

Научная Фантастика
Дневники Киллербота
Дневники Киллербота

Три премии HugoЧетыре премии LocusДве премии NebulaПремия AlexПремия BooktubeSSFПремия StabbyПремия Hugo за лучшую сериюВ далёком корпоративном будущем каждая космическая экспедиция обязана получить от Компании снаряжение и специальных охранных мыслящих андроидов.После того, как один из них «хакнул» свой модуль управления, он получил свободу и стал называть себя «Киллерботом». Люди его не интересуют и все, что он действительно хочет – это смотреть в одиночестве скачанную медиатеку с 35 000 часов кинофильмов и сериалов.Однако, разные форс-мажорные ситуации, связанные с глупостью людей, коварством корпоратов и хитрыми планами искусственных интеллектов заставляют Киллербота выяснять, что происходит и решать эти опасные проблемы. И еще – Киллербот как-то со всем связан, а память об этом у него стерта. Но истина где-то рядом. Полное издание «Дневников Киллербота» – весь сериал в одном томе!Поздравляем! Вы – Киллербот!Весь цикл «Дневники Киллербота», все шесть романов и повестей, которые сделали Марту Уэллс звездой современной научной фантастики!Неосвоенные колонии на дальних планетах, космические орбитальные станции, власть всемогущих корпораций, происки полицейских, искусственные интеллекты в компьютерных сетях, функциональные андроиды и в центре – простые люди, которым всегда нужна помощь Киллербота.«Я теперь все ее остальные книги буду искать. Прекрасный автор, высшая лига… Рекомендую». – Сергей Лукьяненко«Ироничные наблюдения Киллербота за человеческим поведением столь же забавны, как и всегда. Еще один выигрышный выпуск сериала». – Publishers Weekly«Категорически оправдывает все ожидания. Остроумная, интеллектуальная, очень приятная космоопера». – Aurealis«Милая, веселая, остросюжетная и просто убийственная книга». – Кэмерон Херли«Умная, изобретательная, брутальная при необходимости и никогда не сентиментальная». – Кейт Эллиот

Марта Уэллс , Наталия В. Рокачевская

Фантастика / Космическая фантастика / Научная Фантастика