Читаем Gianeja полностью

Przypuszczenie takie nie miało jednak żadnych realnych podstaw. Marina już kiedyś prosiła o to Gianeję, lecz ta nie zdobyła się nawet na grzeczną odmowę. Po prostu zbyła to milczeniem.

Muratow powoli wyszedł. Z wściekłością zatrzasnął za sobą wejściowe drzwi. Szósta miała wylądować dopiero o siódmej wieczór. Teraz była druga. Co robić przez pięć godzin?

Czy jechać do Seleny i starać się w tym ogromnym mieście znaleźć Marinę z towarzyszką? To nie było takie trudne. Gianeja zwracała na siebie uwagę, zauważano ją od razu. Każdy przechodzień wskaże, gdzie należy jej szukać. Ale czy powinien tak otwarcie pokazywać, że niecierpliwi się? Czy nie lepiej zobaczyć się na kosmodromie, jak sugerowała Marina w swym liściku?

Muratow wszedł do restauracji, gdzie, dla zabicia czasu, zamówił obiad z czterech dań.

Czekając na posiłek, otworzył wczorajszą gazetę. Tak jak przypuszczał, znalazł w niej zdjęcie Gianei.

Ożywiona, z uśmiechem na ustach, stała pod jakimś pomnikiem. Obok stała Marina.

Gdyby nie kształt oczu i zielony odcień skóry, można by sądzić, że Gianeja jest siostrą Mariny. Były do siebie bardzo podobne. Obie miały czarne włosy, obie były ubrane na biało, obie były zgrabne i wysokie. Gianeja była o pół głowy wyższa i wyglądała na starszą. Tyle, że nikt jeszcze nie wiedział, ile rzeczywiście miała lat.

Spotkają się już niedługo. I Muratow wreszcie będzie mógł z nią porozmawiać. Inaczej będą wyglądać ich kontakty. Teraz nie będzie tak bezsilny jak przedtem, kiedy wszystko trzeba było tłumaczyć przy pomocy gestów.

„Chyba że odwróci się do mnie plecami, jak do Bołotnikowa — pomyślał. — Zwłaszcza że mogła się obrazić za lekceważenie, które jej okazywałem”.

W głębi serca nie wierzył jednak, że tak będzie. Wydawało mu się, że Gianeja narysowała go w albumie, ponieważ myślała o bliskim spotkaniu i czekała na nie.

Rozmyślania Muratowa przerwało zjawienie się „kelnera”. Mechaniczne ręce szybko i zręcznie nakryły do stołu. Każdemu ruchowi towarzyszył ledwo słyszalny dźwięk. Robot należał do starego typu. Ostatnie modele nie dźwięczały.

— Dziękuję — machinalnie powiedział Muratow, kiedy dania zostały ustawione.

Robot „kiwnął głową” i odszedł.

Muratow uśmiechnął się. Nawet to przewidzieli konstruktorzy. Jadł szybko. Z każdą minutą ogarniało go coraz większe zniecierpliwienie. Chciał jak najszybciej zobaczyć się z Gianeją i wyjaśnić najważniejszą sprawę: jaki ma do niego stosunek?

Nie można było wątpić, że Gianeja żywiła do niego sympatię.

Ta dziewczyna z innego świata była tak bardzo podobna do ziemskich ludzi. Różnice były przecież znikome. I dlatego było trudno inaczej niż na ziemski sposób interpretować jej gesty i wyraz oczu.

Obiad był zbyt obfity. Choć Muratow nic jeszcze dzisiaj nie miał w ustach, jednak zdołał się uporać tylko z połową.

Nacisnął guzik, w ten sposób dając znak, że można już sprzątać ze stołu, i wyszedł na ulicę.

Obiad zajął mu zaledwie pół godziny. Zostało jeszcze cztery i pół!

„Pojadę do Seleny — postanowił. — Przecież nigdy tam nie byłem. Pochodzę, obejrzę miasto”.

Leciało się tam pięć minut. Muratow miał jednak ciągle zbyt wiele czasu, nie poszedł więc do pobliskiej, jednej z wielu, stacji miejskiej komunikacji powietrznej, ale wybrał najwolniejszy środek lokomocji, a mianowicie miejski wuczebus.

Wkrótce pożałował swojej decyzji. Wuczebus zatrzymywał się nieprawdopodobnie często, pasażerowie wchodzili i wychodzili. Tym środkiem miejskiej lokomocji posługiwano się tylko na niewielkich odległościach, Muratow zaś musiał przejechać przez całe miasto, miasto rozciągające się na obszarze wielu dziesiątków kilometrów. Następnie musiał przejechać przez obszerny rejon między Połtawą a Seleną — na którym rozmieszczone były liczne zautomatyzowane fabryki — by dotrzeć dopiero do przedmieścia Seleny.

— Jak długo jedzie się stąd na kosmodrom? — zapytał.

— Półtorej godziny, odpowiedział metaliczny głos kierowcy.

Kilka osób ze zdziwieniem spojrzało na Muratowa.

Westchnął i usadowił się wygodniej w miękkim fotelu. Niech ludzie sobie myślą o nim, co chcą. Nikomu przecież nie przyjdzie do głowy, że nie ma co zrobić z czasem. Zdarzyło mu się to pierwszy raz w życiu.

Wreszcie Połtawa pozostała w tyle. Jechali wzdłuż niekończących się, podobnych jeden do drugiego budynków fabrycznych. Nie było ani skrawka zieleni, ani kwiatu. Nie było na czym zatrzymać wzroku. Tylko ślepe ściany bez okien. Piękno jest niepotrzebne, bo nie ma tu ludzi.

<p>II</p>

Ludzie, którzy poświęcają się badaniom językoznawczym, należą zwykle do typu „uczonych gabinetowych”. Marina Muratowa była wyjątkiem. Posiadała ogromne zdolności lingwistyczne — miała świetną pamięć, znała biegle osiem języków, miała predyspozycje badacza. Lubiła również malarstwo, muzykę i sport. Chętnie podróżowała i łatwo nawiązywała kontakty z ludźmi.

Te właśnie cechy zadecydowały o tym, że Rada Naukowa Instytutu Kosmonautyki wybrała ją na towarzyszkę Gianei.

Перейти на страницу:

Похожие книги

Аччелерандо
Аччелерандо

Сингулярность. Эпоха постгуманизма. Искусственный интеллект превысил возможности человеческого разума. Люди фактически обрели бессмертие, но одновременно биотехнологический прогресс поставил их на грань вымирания. Наноботы копируют себя и развиваются по собственной воле, а контакт с внеземной жизнью неизбежен. Само понятие личности теперь получает совершенно новое значение. В таком мире пытаются выжить разные поколения одного семейного клана. Его основатель когда-то натолкнулся на странный сигнал из далекого космоса и тем самым перевернул всю историю Земли. Его потомки пытаются остановить уничтожение человеческой цивилизации. Ведь что-то разрушает планеты Солнечной системы. Сущность, которая находится за пределами нашего разума и не видит смысла в существовании биологической жизни, какую бы форму та ни приняла.

Чарлз Стросс

Научная Фантастика
Дневники Киллербота
Дневники Киллербота

Три премии HugoЧетыре премии LocusДве премии NebulaПремия AlexПремия BooktubeSSFПремия StabbyПремия Hugo за лучшую сериюВ далёком корпоративном будущем каждая космическая экспедиция обязана получить от Компании снаряжение и специальных охранных мыслящих андроидов.После того, как один из них «хакнул» свой модуль управления, он получил свободу и стал называть себя «Киллерботом». Люди его не интересуют и все, что он действительно хочет – это смотреть в одиночестве скачанную медиатеку с 35 000 часов кинофильмов и сериалов.Однако, разные форс-мажорные ситуации, связанные с глупостью людей, коварством корпоратов и хитрыми планами искусственных интеллектов заставляют Киллербота выяснять, что происходит и решать эти опасные проблемы. И еще – Киллербот как-то со всем связан, а память об этом у него стерта. Но истина где-то рядом. Полное издание «Дневников Киллербота» – весь сериал в одном томе!Поздравляем! Вы – Киллербот!Весь цикл «Дневники Киллербота», все шесть романов и повестей, которые сделали Марту Уэллс звездой современной научной фантастики!Неосвоенные колонии на дальних планетах, космические орбитальные станции, власть всемогущих корпораций, происки полицейских, искусственные интеллекты в компьютерных сетях, функциональные андроиды и в центре – простые люди, которым всегда нужна помощь Киллербота.«Я теперь все ее остальные книги буду искать. Прекрасный автор, высшая лига… Рекомендую». – Сергей Лукьяненко«Ироничные наблюдения Киллербота за человеческим поведением столь же забавны, как и всегда. Еще один выигрышный выпуск сериала». – Publishers Weekly«Категорически оправдывает все ожидания. Остроумная, интеллектуальная, очень приятная космоопера». – Aurealis«Милая, веселая, остросюжетная и просто убийственная книга». – Кэмерон Херли«Умная, изобретательная, брутальная при необходимости и никогда не сентиментальная». – Кейт Эллиот

Марта Уэллс , Наталия В. Рокачевская

Фантастика / Космическая фантастика / Научная Фантастика