Читаем Fiora i Wspaniały полностью

- Nie powiedziano ci, panie, że mój ojciec nie był mężem mojej matki? Teraz już o tym wiesz. Jestem bękartem, mówiąc brutalnie. Dodam, że u nas nie ma to większego znaczenia. Co prawda - dorzuciła z uśmieszkiem - my, florentczycy, jesteśmy dziwnymi ludźmi, póldzikusami...

Jej ironia zirytowała Selongeya.

- Nie opowiadaj głupstw! Nigdy nic podobnego nie powiedziałem. Zresztą u nas w znakomitych rodach nieprawe pochodzenie również nie jest cechą hańbiącą. Liczy się tylko krew ojca. Najlepszym kapitanem jaśnie pana Karola jest jego przyrodni brat, znacznie zresztą od niego starszy:

Wielki Bastard Antoni...

Tym razem Fiora uśmiechnęła się wesoło, ukazując do-łeczki w policzkach i wilgotną biel pięknych zębów.

- Niepotrzebnie mówisz to z taką złością, panie. Ponieważ jesteśmy zgodni, pozwól, że cię opuszczę. Moja guwernantka może uznać mszę za nieco przydługą...

- Jesteś aż tak strzeżona?

 - Tyle, ile powinna nią być dziewczyna w moim wieku i mojego stanu - powiedziała Fiora surowo. - Nie powinieneś tego krytykować.

- I nie zamierzam. Ale błagam, nie odchodź jeszcze, pani. Ja...

Nagle jakby się zawahał i Fiora zniecierpliwiła się.

- Czy masz jeszcze jakieś pytania? Jeśli tak, to pośpiesz się. Nie mam czasu.

- To, co mam do powiedzenia, wymagałoby długiego wstępu, ale skoro się spieszysz...

Zanim Fiora zdążyła wykonać najmniejszy gest, wziął ją w ramiona i złożył na jej ustach namiętny pocałunek. Tracąc oddech dziewczyna poczuła, że porywa ją jakaś nieodparta siła, która uczyniła ją niezdolną do najmniejszej reakcji. Podczas gdy najlżejsza zapowiedź pieszczoty ze strony jej adoratorów budziła w niej wyniosły gniew, teraz pozwalała się porwać jakiemuś upojeniu w ramionach tego mężczyzny, którego serce biło mocno przy jej piersi.

Pachniał skórą, przestrzenią, mokrą trawą, a nawet końmi i zapach ten miał w sobie coś upajającego, tak jak oszałamiający był ten pocałunek, pierwszy w jej życiu. Rozpalał ogień w żyłach, budził boskie olśnienie w głowie.

Otwierał się przed nią nagle nowy świat, płomienny świat miłości, który w niczym nie przypominał niewinnych, dziewczęcych marzeń, i nie karmił się ani kunsztownymi wierszami, ani lekkimi westchnieniami...

 Zbyt niewinna, by oddać pieszczotę, Fiora, wyzuta z sił, lecz z mocno bijącym sercem, bezwładnie zwisała w ramionach Filipa. Kiedy ją puścił, równie gwałtownie jak ją był pochwycił, omal nie upadła. Podtrzymał ją i delikatniej przytulił do piersi. Jednym palcem unosząc do góry jej brodę pocałował ją lekko w koniuszek nosa i oczy:

- Kocham cię! - szepnął z żarem, który oblał jej twarz rumieńcem. - Kocham cię i pragnę...

Oderwał się od niej i wybiegł z kościoła nie odwracając się. Wciąż pod wpływem cudownego snu, w jakim ją pogrążył, Fiora opadła na kolana. Nad nią, w słabym, rozproszonym świetle dwóch świec, uśmiechał się posąg jakiejś świętej, którą z powodu zmieszania trudno byłoby Fiorze rozpoznać. Ponieważ musiała za wszelką cenę dojść do siebie, i pozwolić sercu odzyskać spokój, zaczęła machinalnie modlić się...

Khatoun uklękła tuż obok niej, wzięła jej dłoń i przyłożyła do niej policzek:

- Już późno, pani - wyszeptała. - Trzeba wracać.  Fiora popatrzyła na nią lekko błędnym wzrokiem.

- Tak sądzisz? Ale ja... ja nie mam ochoty wracać. Nie teraz! Jeszcze nie!

Cichy śmieszek młodej Tatarki przypominał gruchanie gołębia.

- Wiem dlaczego. Boisz się, że będzie to można odczytać z twojej twarzy.

- Co?

- Że wiesz już, co to miłość...

- Zwariowałaś! Sądzisz, że kocham tego człowieka? Czy nie wiesz, że kocham Giuliana?

 Wymawiając to imię zauważyła ze zdumieniem, że nie ma już ono dla niej żadnej barwy i brzmi głucho. To co niegdyś czuła do młodego Medyceusza zbladło jak sen, o którym rano ledwie się pamięta.

- Nie - powiedziała Khatoun - ty tylko myślałaś o miłości do niego, pani. Porwał cię ten, który przed chwilą odszedł, dobrze o tym wiesz.

Fiora nie odpowiedziała. Ukryła twarz w dłoniach, jakby do modlitwy, ale w gruncie rzeczy chciała uniknąć spojrzenia Azjatki, mówiącej jej z takim przekonaniem o miłości, podczas gdy ona dopiero przeżywała olśnienie.

<p>Rozdział TRZECI</p><p>NIESPODZIANKI MIŁOŚCI</p>

 Nazajutrz rano Francesco Beltrami w towarzystwie córki zmierzał w stronę sklepu księgarza Vespasiana Bisticciego. Trzymając się pod ramię szli szybkim krokiem, gdyż temperatura spadła i było niemal zimno. Nie zmniejszało to przyjemności odczuwanej przez Fiorę, która uwielbiała udawać się z ojcem - nie wypadało, by chodziła tam sama - do księgarza, gdzie spotykała się elita intelektualna miasta. Pójście do Vespaziana uważała za zaszczyt, a jej zamiłowanie do książek znajdowało tam wiele możliwości rozwoju.

Перейти на страницу:

Похожие книги