Читаем Żmija полностью

Tam, gdzie jeszcze rankiem była zastawa „Sołowiej”, gdzie były blokposty „Rusłan”, „Muromiec” i „Gorynycz”, gdzie były doty, bunkry, posterunki, transzeje i rowy łączące, teraz nie było już nic. Nic prócz zrytej, przeoranej pociskami, podziurawionej lejami ziemi, na czarno wypalonej, pokrytej żużlem i smołą. Napalm wciąż jeszcze tlił się i dymił w rozpadlinach, nad wszystkim wisiał ciężki, przenikliwie penetrujący smród nafty.

I swąd spalonych ludzkich ciał.

Nad pobojowiskiem i okolicą krążyły, hucząc, śmigłowce szturmowe.

Lewart zamrugał odwykłymi od jaskrawego światła oczami, drżącą dłonią przetarł czoło i powieki. I zobaczył przed sobą Sawieliewa. Igora Konstantinowicza Sawieliewa. Kulawego Majora od osobistów.

Chciał coś powiedzieć, ale nie zdołał wydobyć z siebie nic oprócz ochrypłego skrzeku. Odruchowo sięgnął rękoma do obolałego gardła. Sawieliew podążył wzrokiem za gestem. I zobaczył sińce, które zostawiła żmija. Zobaczył zakrwawiony rękaw munduru, draśnięty szamszirem Czarnomora. Zobaczył zapewne i więcej, jego chabrowym oczom rzadko coś uchodziło.

– Żyjesz – stwierdził fakt, a w jego głosie zabrzmiało coś na kształt zdziwienia. – Przeżyłeś.

– Przeżyłem.

– Chodź.

Na lądowisku stały cztery helikoptery sanitarne, Mi-4 z czerwonymi krzyżami na kadłubach. Do dwóch sanitariusze i spadochroniarze wpychali nosze z ciężej rannymi i nieprzytomnymi. Do dwóch pozostałych ładowano tych, którzy byli w stanie iść lub choćby utrzymać się na nogach. Lewart nie mógł rozpoznać nikogo. Odległość była zbyt duża.

– Trzechsetnych trzydziestu dwóch – odpowiedział na nie zadane pytanie Sawieliew. – Dwusetnych i zaginionych dopiero się doliczamy.

Podeszli na skraj, w miejsce, gdzie był kiedyś blokpost „Gorynycz”, nazwany imieniem baśniowego smoka, strzegącego Kalinowego Mostu, drogi do krainy umarłych. W przerytej i okopconej ziemi Lewart rozpoznawał tu i ówdzie jakieś przedmioty – pogięty cynk, brązowy magazynek, hełm, strzęp pieszczanki, RD, manierkę. Wszędzie, niczym zasiew, niczym ziarno w wyoranych bruzdach czarnoziemu, lśniły łuski. Te mosiężne, z taśm pekaemów. I te kryte farbą, z nabojów do kałasznikowów.

Czuł ogarniającą go pustkę.

Nie wiedział, ale domyślał się, że pierwszy impet natarcia wziął na siebie „Rusłan”, blokpost dowodzony przez Jakora, starszynę Jakowa Lwowicza Awierbacha. Że Jakor dostał kulę już w pierwszych minutach boju, że rannego z blokpostu zabrali ocaleli żołnierze, wycofując się na „Muromca”. Że na „Muromcu” Jakor został ranny po raz drugi, tym razem odłamkami granatu.

Nie wiedział, że w blokpost „Gorynycz” mudżahedini uderzyli huraganową nawałą ognia z moździerzy, dział bezodrzutowych i oerlikonów, że pod ogniem tym zginął, wśród wielu innych, Fiedia Smietannikow, jeden z młodych z uzupełnienia. Że Łomonosow, młodszy sierżant Oleg Jewgieniewicz Stanisławski, widząc upadek „Rusłana” i zacięty bój na „Muromcu”, spanikował. Że zamiast bronić umocnionej pozycji, usiłował wyprowadzić ocalałych żołnierzy do Bastionu, okopu przy lądowisku. Podczas bezładnego odwrotu dostał kulę w skroń i zginął na miejscu. Do Bastionu doprowadził niedobitków Walera, jefrejtor Walerij Siemionycz Biełych.

Lewart nie wiedział, ale domyślał się, że najcięższy bój wywiązał się na „Muromcu”, blokpoście dowodzenia. Że po nawale tak ciężkiej, że w zasadzie żywa dusza nie powinna zostać na placówce, mudżahedini atakowali cztery razy. I cztery razy odstępowali, odparci, usławszy przedpole trupami. Że gdy rozszarpany wybuchem pocisku z RPG zginął Zacharycz, sierżant Leonid Zacharycz Swiergun, za trójnogiem utiosa zastąpił go czterokrotnie już raniony Barmalej. Że na jego rozkaz żołnierze zabrali rannych i wycofali się do dołu przy lądowisku, Bastionu ostatniej szansy, gdzie mieli nadzieję doczekać odsieczy. Że wówczas na „Muromcu” zostało tylko dwóch obrońców, mających osłonić odwrót.

Barmalej, starszy praporszczyk Władlen Askoldowicz Samojłow, i sierżant Dimitrij Ippolitowicz Guszczyn. Że ogniem z utiosa i pekaemu, a potem granatami odparli jeszcze jeden atak, po którym już jednak walczyć nie byli w stanie. Gdy mudżahedini obleźli bezbronny już blokpost i dobyli noży, nadeszła wreszcie odsiecz. Poprzedzona szybkim i gwałtownym nalotem klucza Su-17. Bomby kasetowe, napalm i nursy pokryły całe przedpole i dwa ze zdobytych przez duszmanów blokpostów, „Rusłana” i „Muromca”. Zamieniając oba w czarne pogorzelisko.

Lewart nie wiedział, że Barmalej jeszcze wtedy żył.

– Śmierć druga… – wyszeptał z wysiłkiem. – Jezioro ognia…

Major spojrzał na niego z ukosa. Potem wziął pod ramię, poprowadził w stronę Bastionu, dalej od myszkujących po pobojowisku sanitariuszy i spadochroniarzy z przybyłej z odsieczą broniegrupy. Lewart sztywno stawiał kroki, wciąż półprzytomny, wciąż otępiały i nieczuły. Mimo otępienia dał się zaskoczyć. I zadziwić.

Albowiem Sawieliew, ku zdumieniu Lewarta, uklęknął. Kląkł. Padł na kolana. Skłonił się głęboko skrwawionej ziemi i rozsypanym na niej łuskom. Trwał tak przez chwilę. Potem uniósł głowę i przeżegnał się szeroko.

Перейти на страницу:

Похожие книги

1. Щит и меч. Книга первая
1. Щит и меч. Книга первая

В канун Отечественной войны советский разведчик Александр Белов пересекает не только географическую границу между двумя странами, но и тот незримый рубеж, который отделял мир социализма от фашистской Третьей империи. Советский человек должен был стать немцем Иоганном Вайсом. И не простым немцем. По долгу службы Белову пришлось принять облик врага своей родины, и образ жизни его и образ его мыслей внешне ничем уже не должны были отличаться от образа жизни и от морали мелких и крупных хищников гитлеровского рейха. Это было тяжким испытанием для Александра Белова, но с испытанием этим он сумел справиться, и в своем продвижении к источникам информации, имеющим важное значение для его родины, Вайс-Белов сумел пройти через все слои нацистского общества.«Щит и меч» — своеобразное произведение. Это и социальный роман и роман психологический, построенный на остром сюжете, на глубоко драматичных коллизиях, которые определяются острейшими противоречиями двух антагонистических миров.

Вадим Кожевников , Вадим Михайлович Кожевников

Детективы / Исторический детектив / Шпионский детектив / Проза / Проза о войне