Читаем Messier 13 полностью

A było na co patrzeć. Wokół mnie z oceanu wynurzał się słup rozszczepianego światła, szerokości ładnych paru kilometrów. Mimo że byłem w samym centrum jasnej strefy — tak mi się przynajmniej wydawało — wyraźnie dostrzegałem jej granice, linie, poza którymi panowała zwyczajna noc. Widziałem tam ciemne, granatowe niebo, nawet księżycowe refleksy na wodzie. A tutaj światło ciągle szło w górę, jego słup rósł i rósł, aż na wysokości, której nie mogłem odgadnąć, począł zwijać się spiralnie i równocześnie zakręcać, jakby wchodził w łuk prawdziwej tęczy. Pomyślałem o świetlnych zjawiskach, występujących na Ziemi w Zatoce Syjamskiej i innych rejonach, ale to tutaj było niepodobne do niczego, o czym informują podręczniki szkolne. Szkło w ścianach kabiny płonęło już jaskrawym błękitem, kiedy otoczenie gwałtownie zmieniło barwę. Światło stało się na chwilę jaskrawopomarańczowe, po czym przeszło w głęboką czerwień, jak gdyby żaru. Równocześnie spiralny ruch całego jasnego słupa uległ wyraźnemu przyśpieszeniu. Znajdowałem się teraz jakby u podstawy gigantycznego, wirującego korkociągu, którego każda strona świeciła inną barwą. Łuk zakrzywiał się nadal, aż jego przeciwległy koniec dotknął oceanu w odległości może trzech, czterech kilometrów. Wtedy nagle nastała ciemność, po czym ponownie uderzył mnie blask i znowu mrok, i znowu światło… Wszystko dookoła pulsowało teraz w zwolnionym rytmie, barwna, płonąca smuga pojawiała się i niknęła na przemian, jakbym tkwił u samego zwierciadła obracającej się latarni morskiej, rozszczepiającej wiązkę promieni słonecznych. Trwało to kilka minut, które przyprawiły mnie o zawrót głowy, po czym wszystko ponownie uległo zmianie. Słup światła pochylił się, zwinął jak wąż i odrywając od powierzchni oceanu utworzył nad nim ogromne, poziome koło. Ruszyłem z miejsca, żeby przedostać się do wnętrza owego zaklętego kręgu, gdzie panowała, jak z daleka przynajmniej mogło się zdawać, całkiem zwyczajna noc. Nie była jednak tak zupełnie zwyczajna, kiedy znalazłem się już wewnątrz kręgu, opasany poziomą tęczą. W górze istotnie widniało zwyczajne, rozgwieżdżone niebo, kiedy jednak opuściłem wzrok ku powierzchni wody, ta fosforyzowała pulsującym światłem jak cały ów barwny wąż, który mnie zamknął swoim pierścieniem. A moje czujniki milczały. Światło, jego obecność, zachodzące w nim zmiany, ruch i barwy nic im nie mówiły. To było najbardziej zdumiewające ze wszystkiego. I, prawdę mówiąc, najbardziej niepokojące. Świadczyło bowiem, że mam do czynienia z promieniowaniem nie znanym ziemskim konstruktorom, nie wyłączając „naszych specjalistów”, którzy, jak sami byli o tym przekonani, wymyślili nowe matematyczne modele niezawodności i na ich podstawie zaprogramowali sprzęt SAO tak, aby nie mógł zawieść w żadnym możliwym ze światów. Ten świat wymknął im się jednak. Jakie znaczenie mógł mieć ów fakt dla mnie? Praktycznie zapewne żadnego. Ale… wszystko, co nieznane, jest groźne. To było jedyne rozumowanie, obowiązujące ludzi z „Trójki”.

Перейти на страницу:

Похожие книги

Аччелерандо
Аччелерандо

Сингулярность. Эпоха постгуманизма. Искусственный интеллект превысил возможности человеческого разума. Люди фактически обрели бессмертие, но одновременно биотехнологический прогресс поставил их на грань вымирания. Наноботы копируют себя и развиваются по собственной воле, а контакт с внеземной жизнью неизбежен. Само понятие личности теперь получает совершенно новое значение. В таком мире пытаются выжить разные поколения одного семейного клана. Его основатель когда-то натолкнулся на странный сигнал из далекого космоса и тем самым перевернул всю историю Земли. Его потомки пытаются остановить уничтожение человеческой цивилизации. Ведь что-то разрушает планеты Солнечной системы. Сущность, которая находится за пределами нашего разума и не видит смысла в существовании биологической жизни, какую бы форму та ни приняла.

Чарлз Стросс

Научная Фантастика