Nie będę opowiadał, jak piękne jest życie w roju. Nie będę opowiadał o kulistych, bezgrawitacyjnych miastach i rolniczych kometach, o orbitalnych lasach, ruchomych rzekach oraz dziesięciu tysiącach barw i kształtów życia podczas Tygodnia Spotkań. Wystarczy, jeśli powiem, że moim zdaniem Intruzi osiągnęli to, o czym ludzkość od kilkuset lat może tylko marzyć: rozwój. Podczas gdy my wegetujemy w ciasnych granicach archaicznych kultur, wzorowanych na kulturze Starej Ziemi, oni odkryli zupełnie nowe wymiary estetyki, etyki, nauk biologicznych, sztuki oraz wszystkiego, co musi zmieniać się i rosnąć, by obrazować przemiany zachodzące w ludzkiej duszy.
Nazywamy ich barbarzyńcami, podczas gdy to my trzymamy się kurczowo Sieci niczym Wizygoci, którzy przycupnęli nieśmiało w ruinach Rzymu i uznali się za w pełni ucywilizowanych.
W ciągu dziesięciu miesięcy standardowych wyznałem im moje najskrytsze tajemnice, a oni podzielili się ze mną swoimi. Wyjaśniłem ze szczegółami, jaki los zaplanowali dla nich doradcy Meiny Gladstone. Opowiedziałem, jak niewiele uczeni Sieci wiedzą o anomaliach związanych z Grobowcami Czasu, i zdradziłem, jak ogromny lęk wzbudza Hyperion w TechnoCentrum. Ostrzegłem ich, że gdyby chcieli okupować planetę, zamieniłaby się dla nich w śmiertelną pułapkę, gdyż zjawiłaby się tam cała potęga Armii, by uderzyć na nich z miażdżącą siłą. Odsłoniłem przed nimi duszę, a potem znowu czekałem na śmierć.
Oni jednak, zamiast mnie zabić, pokazali mi zapisy przechwyconych transmisji oraz inne dokumenty z okresu, kiedy opuścili system Starej Ziemi, czyli sprzed czterystu pięćdziesięciu lat. Fakty były oczywiste i przerażające.
Wielka Pomyłka z roku trzydziestego ósmego nie była żadną pomyłką. Zagłada Starej Ziemi została starannie zaplanowana przez niektóre elementy TechnoCentrum oraz paru ludzi zasiadających w rządzie Hegemonii. Hegira była przygotowana w najdrobniejszych szczegółach na wiele dziesięcioleci wcześniej, zanim uciekająca czarna dziura “omyłkowo” została umieszczona w samym sercu Starej Ziemi.
Sieć, WszechJedność, Hegemonia Człowieka – u podstaw tego wszystkiego legło najohydniejsze, wręcz niewyobrażalne matkobójstwo, ci zaś, którzy obecnie kierują tymi instytucjami, są zdecydowani bez mrugnięcia okiem prowadzić politykę nieco zmodyfikowanego bratobójstwa, to znaczy unicestwiać każdy gatunek, który mógłby stanowić potencjalną konkurencję. Pierwsze miejsce na liście gatunków przeznaczonych do zagłady zajmowali naturalnie Intruzi, jedyna część ludzkości nie zdominowana jeszcze przez TechnoCentrum, w dodatku będąca w stanie wędrować swobodnie między gwiazdami.
Wróciłem do Sieci, gdzie moja nieobecność trwała ponad trzydzieści lat. Meina Gladstone była przewodniczącą Senatu, Rebelia Siri zaś stała się już tylko romantyczną legendą, jednym z mało istotnych przypisów do historii Hegemonii.
Spotkałem się z Gladstone i powiedziałem jej o wielu – choć nie o wszystkich – sprawach, które ujawnili mi Intruzi. Powiedziałem, iż wiedzą o tym, że Hyperion pełni rolę pułapki, lecz mimo to postanowili go zdobyć. Powiedziałem też, że chcą, abym został konsulem na tej planecie, dzięki czemu po wybuchu wojny mógłbym pełnić rolę podwójnego agenta.
Nie powiedziałem jej natomiast, że obiecali dać mi urządzenie, które otworzy Grobowce Czasu i uwolni Chyżwara.
Przewodnicząca Gladstone odbyła ze mną wiele długich rozmów. Jeszcze dłuższe rozmowy prowadzili ze mną agenci wojskowego wywiadu i kontrwywiadu. Niektóre z nich ciągnęły się miesiącami. Najnowsza technika oraz środki psychotropowe potwierdziły, że mówię prawdę i niczego nie ukrywam. Intruzi wcale nie mieli gorszej techniki ani zabezpieczeń przed środkami psychotropowymi. Mówiłem prawdę, ale co nieco ukrywałem.
Ostatecznie postanowiono wysłać mnie na Hyperiona. Gladstone zaproponowała, by natychmiast przyłączyć planetę do Protektoratu, mnie zaś uczynić ambasadorem, ale odradziłem jej to, choć poprosiłem, by pozwolono mi zachować mój prywatny statek. Przybyłem na miejsce rejsową jednostką nadprzestrzenną; statek dotarł kilka tygodni później, w ładowni składającego kurtuazyjną wizytę okrętu wojennego. Pozostawiono go na orbicie parkingowej, skąd mogłem wezwać go w dowolnej chwili i odlecieć, dokąd tylko chciałem.
Czekałem. Mijały lata. Cały ciężar obowiązków złożyłem na barkach mego zastępcy, sam zaś siedziałem u “Cycerona”, piłem i czekałem.
Kiedy wreszcie Intruzi skontaktowali się ze mną za pomocą prywatnego komunikatora, natychmiast wziąłem trzytygodniowy urlop, sprowadziłem statek z orbity w odosobnione miejsce blisko brzegu Trawiastego Morza, poleciałem do Mgławicy Oort, gdzie czekał na mnie ich statek zwiadowczy, wziąłem na pokład agenta – była nim kobieta o imieniu Andil – oraz trzech techników, i wysadziłem ich na północ od Gór Cugielnych, zaledwie kilka kilometrów od Grobowców.