Читаем Hyperion полностью

Melio Arundez zorganizował kolejną wyprawę na Hyperiona, także sponsorowaną przez Reichsuniversität. Jej jedyny cel stanowiło zbadanie prądów czasu, które były odpowiedzialne za chorobę Racheli. Przy okazji udało się nakłonić Protektorat Hegemonii, aby wraz z ekspedycją wysłał transmiter materii, który miał zostać zainstalowany w konsulacie w Keats. Jednak wyprawa miała dotrzeć na Hyperion dopiero za trzy lata, licząc według czasu Sieci. W pierwszym odruchu Sol postanowił przyłączyć się do wyprawy – z pewnością tak właśnie kazałby postąpić swemu bohaterowi każdy szanujący się scenarzysta popularnych holofilmów – lecz po krótkim namyśle postanowił zrezygnować z tego zamiaru. Jako historyk i filozof nie miał najmniejszych szans, żeby w jakiś istotny sposób przyczynić się do sukcesu przedsięwzięcia. Jeżeli zaś chodzi o Rachelę, to co prawda wykazywała umiejętności i zainteresowania charakterystyczne dla osoby zafascynowanej archeologią, ale z każdym dniem stawały się one mniej użyteczne, a poza tym Sol nie widział żadnego powodu, dla którego jego córka miałaby wracać na miejsce strasznego wypadku. Codziennie rano przeżywałaby ogromny szok, budząc się na zupełnie obcej planecie, wśród ludzi wykonujących coraz mniej zrozumiałe czynności. Sarai na pewno nie dopuściłaby do czegoś takiego.

Sol przerwał pracę nad najnowszą książką – miała to być analiza etycznych teorii Kierkegaarda w kontekście działania maszynerii prawnej Hegemonii – i skoncentrował się na zbieraniu informacji o czasie, Hyperionie oraz Abrahamie.

Poświęcił się bez reszty temu zadaniu, co jednak w najmniejszym stopniu nie wpłynęło na osłabienie jego woli działania. Od czasu do czasu dawał upust frustracji, ciskając gromy na głowy rozmaitych lekarzy i uczonych, którzy ściągali z całej Sieci niczym pielgrzymi do miejsca kultu, aby wciąż na nowo badać Rachelę.

– Jak to możliwe?! – ryknął na jakiegoś niskiego wzrostem specjalistę, który popełnił ten błąd, że składając wyrazy współczucia ojcu pacjentki, napomknął jednocześnie o swoich osiągnięciach. Miał okrągłą, całkowicie pozbawioną włosów głowę, tak że jego twarz sprawiała wrażenie, jakby została narysowana na kuli bilardowej. – Ona zaczęła maleć! – krzyczał Sol, napierając na cofającego się rozpaczliwie eksperta. – Jeszcze nie widać tego gołym okiem, ale ciężar i grubość kości wyraźnie się zmniejsza! Czyżby miała z powrotem stać się dzieckiem? A jak to się ma do prawa zachowania masy?

Ekspert otworzył usta, ale był zbyt przerażony, żeby odpowiedzieć. Wyręczył go jego brodaty kolega.

– M. Weintraub… – bąknął niepewnie. – Wydaje nam się, że pańska córka stanowi obecnie… eee… lokalne ognisko odwróconej entropii.

Sol natychmiast odwrócił się do niego.

– Twierdzi pan, że Rachela po prostu tkwi w bańce czasu biegnącego w przeciwną stronę?

– Niezupełnie… – Brodacz nerwowo przygładził zarost. – Może lepszą analogią byłoby… przynajmniej pod względem biologicznym… odwrócenie procesów metabolicznych… to znaczy…

– Absurd! – parsknął Sol. – Przecież ona nie przetwarza odchodów w żywność! A poza tym, co z działaniem układu nerwowego? Jeżeli skierujemy impulsy elektrochemiczne w przeciwną stronę, otrzymamy totalną bzdurę. Jej mózg pracuje, panowie… Zanika tylko pamięć. Dlaczego, pytam się? No, dlaczego?

Mały specjalista wreszcie odzyskał głos.

– Tego nie wiemy, M. Weintraub. Z matematycznego punktu widzenia ciało pańskiej córki przypomina równanie w czasie odwróconym albo przedmiot, który przeleciał przez obracającą się szybko czarną dziurę. Niestety nie wiemy ani jak to się stało, ani dlaczego.

Sol uścisnął rękę najpierw jednemu, potem drugiemu mężczyźnie.

– Wspaniale. To właśnie chciałem usłyszeć, panowie. Życzę miłej podróży.

Wieczorem w dzień swoich dwudziestych pierwszych urodzin Rachela przyszła do pokoju ojca.

– Co się stało, maleńka? – Sol wstał z łóżka i włożył szlafrok. – Nie możesz zasnąć?

– Nie śpię już od dwóch dni – odparła szeptem. – Postanowiłam zapoznać się ze wszystkimi zapiskami, które robiłam od początku choroby.

Sol skinął głową.

– Tato, zszedłbyś ze mną na drinka? Muszę z tobą porozmawiać.

Posłusznie wziął dwie szklanki z barku i podążył za nią na parter.

Po raz pierwszy – a zarazem ostatni – Sol pił z córką… i upił się. Najpierw gadali o tym i owym, potem zaczęli sypać dowcipami, przy czym śmiali się tak bardzo, że nie byli w stanie opowiedzieć do końca żadnego z nich. W pewnej chwili Rachela pociągnęła łyk ze szklanki, zakrztusiła się i niewiele brakowało, żeby zapryskała cały pokój. Tak ich to rozbawiło, że oboje aż trzymali się za brzuchy ze śmiechu.

– Przyniosę następną butelkę – powiedział Sol, kiedy wreszcie zdołał się opanować. – Dostałem ją w zeszłe święta od dziekana Moore’a.

Kiedy wrócił, ostrożnie stawiając stopy, Rachela siedziała na kanapie i rozczesywała sobie włosy palcami. Nalał jej trochę do szklanki, po czym przez pewien czas w milczeniu popijali złocisty trunek.

– Tato?

– Tak?

Перейти на страницу:

Похожие книги