Читаем Hyperion полностью

Sufit wyraźnie się obniżył. Jednolity kamienny blok o powierzchni co najmniej pięciu metrów kwadratowych opuszczał się coraz szybciej. Rachela na oślep skoczyła ku otworowi tunelu – znajdował się mniej więcej w połowie ściany – wyczuła jego krawędź, zacisnęła na niej ręce, a sekundę później cofnęła je, zanim opadający sufit zdążył obciąć jej palce.

Osunęła się na podłogę. Wkrótce usłyszała trzask miażdżonych aparatów, a potem stół pękł z donośnym hukiem i resztki urządzeń posypały się na kamienną posadzkę. Dziewczyna rozpaczliwie poruszała głową w lewo i prawo, usiłując dojrzeć cokolwiek w nieprzeniknionej ciemności. Gdzieś niedaleko, najwyżej metr od niej, rozległo się metaliczne zgrzytnięcie. Chwytając powietrze gwałtownymi, płytkimi łykami, popełzła w przeciwną stronę.

Coś ostrego i nieprawdopodobnie zimnego chwyciło ją za rękę.

Rachela dopiero teraz zaczęła krzyczeć.

W tamtych czasach na Hyperionie nie było ani jednego komunikatora, podobnie jak na pokładzie HS “Farraux City”, w związku z czym Sol i Sarai dowiedzieli się o wypadku córki dopiero z depeszy, jaką przesłał władzom uczelni konsulat Hegemonii na Parvati. W depeszy znajdowały się trzy informacje: że Rachela doznała obrażeń, że jej życiu nie zagraża niebezpieczeństwo, choć do tej pory nie odzyskała jeszcze przytomności, oraz że statek szpitalny wiezie ją już na należącą do Sieci planetę Renesans. Podróż potrwa dziesięć dni czasu pokładowego, z pięciomiesięcznym długiem czasowym. Tych pięć miesięcy okazało się dla Solą i Sarai torturą nie do zniesienia, a kiedy statek dotarł wreszcie na Renesans, oboje byli niemal pewni, że zdarzyło się najgorsze.

Centrum Medyczne w DaVinci mieściło się w ogromnej, unoszącej się w powietrzu wieży. Roztaczał się z niej zapierający dech w piersi widok na morze Como, lecz ani Sol, ani Sarai nie zwrócili na to uwagi, biegając z piętra na piętro w poszukiwaniu córki. Doktor Singh oraz Melio Arundez czekali na nich w oddziale intensywnej opieki medycznej.

– Co z nią? – zapytała Sarai.

– Śpi – odparła doktor Singh. Była wysoką kobietą o arystokratycznych rysach twarzy i bardzo łagodnych oczach. – O ile możemy stwierdzić, Rachela nie doznała żadnych… hmm… fizycznych obrażeń. Jednak od siedemnastu tygodni standardowych nie odzyskała przytomności, a dopiero dziesięć dni temu stwierdziliśmy ponad wszelką wątpliwość na podstawie obrazu jej fal mózgowych, że to już tylko sen, a nie śpiączka.

– Nic nie rozumiem – odparł Sol. – Przecież wydarzył się jakiś wypadek, prawda?

– Coś się wydarzyło, ale nie wiemy co – powiedział Melio Arundez. – Rachela była sama w jednym z Grobowców. Ani jej komlog, ani aparatura pomiarowa nie zarejestrowały nic niezwykłego, choć nie ulega wątpliwości, że nastąpiło nagłe nasilenie unikatowego zjawiska, charakterystycznego wyłącznie dla tamtego rejonu…

– Prądy czasu – przerwał mu Sol. – Wiemy o tym. Proszę mówić dalej.

Arundez skinął głową i rozłożył szeroko ręce.

– Nagłe wzmocnienie aktywności pola… raczej fala powodziowa niż przypływ… Sfinks – to grobowiec, w którym przebywała Rachela – znalazł się w samym środku. Pod względem fizycznym nic jej się nie stało, ale kiedy ją znaleźliśmy, była już nieprzytomna.

Bezradnie spojrzał na doktor Singh, jakby oczekując od niej pomocy.

– Wasza córka znajdowała się w stanie głębokiej śpiączki – powiedziała lekarka. – W związku z tym nie można było poddać jej hibernacji, więc…

– Czy to znaczy, że podczas skoku w nadprzestrzeń nie miała żadnej ochrony? – zapytał Sol. Czytał kiedyś o nieodwracalnych uszkodzeniach mózgu, jakich doznawali ludzie, którzy odczuli na sobie działanie efektu Hawkinga.

– Nie, nie! – zapewniła go pośpiesznie doktor Singh. – Stan, w jakim się znajdowała, zapewnił jej niemal taką samą ochronę jak hibernacja.

– W takim razie co jej właściwie jest?

– Nie wiemy – przyznała lekarka. – Wszystkie funkcje życiowe wróciły do normy. Z obrazu fal mózgowych wynika, że lada chwila powinna się obudzić. Problem polega tylko na tym, że jej ciało… To znaczy, że była długo wystawiona na działanie antyentropicznego pola siłowego.

Sol potarł czoło.

– Czy to coś w rodzaju choroby popromiennej?

Doktor Singh zawahała się przez chwilę.

– Niezupełnie, chociaż… Szczerze mówiąc, to przypadek bez precedensu. Jeszcze dziś po południu powinni zjawić się tutaj specjaliści w dziedzinie geriatrii z Pierwszej Tau Ceti, Lususa i Metaxy.

Sol spojrzał kobiecie prosto w oczy.

– Czy mamy rozumieć, że Rachela zaraziła się na Hyperionie jakąś chorobą? Czymś w rodzaju zespołu Matuzalema albo choroby Alzheimera?

– Nie – odparła doktor Singh. – Choroba waszej córki nie ma jeszcze nazwy. Nieoficjalnie nazywamy ją syndromem Merlina. Otóż wasza córka… Czas biegnie dla niej w normalnym tempie, tyle tylko że… w drugą stronę.

Sarai wytrzeszczyła oczy, jakby podejrzewała, że lekarka postradała zmysły.

– Chcę zobaczyć moją córkę – powiedziała spokojnie, ale stanowczo. – Chcę ją zobaczyć natychmiast.

Перейти на страницу:

Похожие книги