Читаем Gwiezdny pył полностью

Dłoń Tristrana mimowolnie muskała mokre włosy gwiazdy. Zastanawiał się, jakim cudem dopiero teraz pojął, ile dla niego znaczy, i powiedział jej to, a ona nazwała go idiotą. On zaś oznajmił, że to najwspanialszy epitet, jakim kiedykolwiek obdarzono mężczyznę.

— Gdzie zatem pójdziemy, gdy skończy się jarmark? — spytał gwiazdę Tristran.

— Nie wiem — odparła. — Ale mam do spełnienia jeszcze jeden obowiązek.

— Tak?

— Tak. Topaz, który ci pokazałam. Muszę go oddać właściwej osobie. Ostatnim razem, gdy zjawiła się właściwa osoba, właścicielka gospody poderżnęła jej gardło, toteż wciąż go mam. Bardzo chciałabym się go pozbyć.

Nagle usłyszeli za jego plecami głos kobiety:

— Poproś ją o niego, Tristranie Thornie.

Odwrócił się i spojrzał w oczy barwy łąkowych fiołków.

— To ty byłaś ptakiem w wozie czarownicy.

— Kiedy ty byłeś susłem, mój synu — odparła kobieta — ja byłam ptakiem. Teraz jednak odzyskałam własną postać. Czas mojej służby dobiegł końca. Poproś Yvaine o to, co jej powierzono. Masz prawo.

Odwrócił się do gwiazdy.

— Yvaine?

Skinęła głową. Czekała.

— Yvaine, zechcesz dać mi to, co ci powierzono?

Spojrzała na niego pytająco. Potem sięgnęła pod szatę, przez chwilę majstrowała przy czymś dyskretnie i wyjęła wielki topaz na zerwanym srebrnym łańcuchu.

— Należał do twojego dziadka — oznajmiła kobieta. — Jesteś ostatnim męskim potomkiem rodu Cytadeli Burz. Załóż go na szyję.

Tristran posłuchał. Gdy zetknął ze sobą końce srebrnego łańcucha, te połączyły się, jakby nigdy go nie zerwano.

— Bardzo ładny — rzekł z lekkim powątpiewaniem.

— To Moc Burzy — powiedziała jego matka. — Nikt nie może mieć wątpliwości. W twoich żyłach płynie krew naszego rodu, wszyscy twoi wujowie nie żyją. Będzie z ciebie świetny władca Cytadeli Burz.

Tristran spojrzał na nią, szczerze zdumiony.

— Ale ja wcale nie chcę być żadnym władcą. Nie pragnę niczego poza sercem mojej pani. — Ujął dłoń gwiazdy i z uśmiechem przycisnął ją do swej piersi.

Kobieta niecierpliwie zastrzygła uszami.

— Przez niemal osiemnaście lat niczego od ciebie nie żądałam, Tristranie Thornie, a teraz, gdy pierwszy raz proszę o drobiazg — absolutny drobiazg, naprawdę — ty odmawiasz. Pytam cię więc, Tristranie, czy tak traktuje się własną matkę?

— Nie, matko — odparł.

— To dobrze — odparła nieco łagodniejszym tonem. — Uważam, że wam, młodym, przyda się własny dom.

Powinieneś też mieć zajęcie. Jeśli nie będzie ci odpowiadało, zawsze możesz odejść. W końcu nikt nie przykuje cię do tronu Cytadeli srebrnym łańcuchem.

Tristrana wyraźnie pocieszyła ta myśl, Yvaine jednak nie była przekonana. Wiedziała, że srebrne łańcuchy miewają najróżniejsze kształty i postaci. Ale wiedziała też, że nie byłoby mądrze zaczynać wspólnego życia z Tristranem od kłótni z jego matką.

— Czy zechciałabyś uczynić nam ten zaszczyt i wyjawić swe imię? — spytała, zastanawiając się, czy aby nie przesadziła. Matka Tristrana wyprostowała się dumnie i Yvaine zrozumiała, że nie.

— Jestem panią Uną z Cytadeli Burz — oznajmiła ciemnowłosa kobieta. Sięgnąwszy do wiszącej u pasa sakiewki, wyjęła z niej różę ze szkła tak ciemnoczerwonego, iż w migotliwym blasku ognia wydawała się niemal czarna. — To moja zapłata — dodała. — Za ponad sześćdziesiąt lat służby. Była wściekła, że musi mija dać, ale zasady są zasadami. Gdyby nie uregulowała rachunku, straciłaby całą swą magię i jeszcze więcej. Zamierzam wymienić tę różę na palankin, którym pojedziemy do Cytadeli. Musimy bowiem przybyć z odpowiednią pompą. Tak bardzo tęskniłam za Cytadelą. Musimy też wynająć lektykarzy, eskortę, może słonia — są bardzo imponujące; nic tak nie mówi: „zejdźcie mi z drogi”, jak maszerujący na czele słoń…

— Nie — wtrącił Tristran.

— Nie? — powtórzyła jego matka.

— Nie — odparł Tristran. — Ty możesz podróżować palankinem, na słoniu, wielbłądzie, jak tylko zechcesz, matko, ale Yvaine i ja sami tam dotrzemy, bez pompy i pośpiechu.

Pani Una odetchnęła głęboko i w tym momencie Yvaine zdecydowała, że nie ma ochoty słuchać ich kłótni. Wstała zatem i oznajmiła, niedługo wróci, bo zamierza się przejść, lecz nie odejdzie daleko. Tristran spojrzał na nią błagalnie, ona jednak potrząsnęła głową. To była jego walka i musiał stoczyć ją sam, bez niej.

Pokuśtykała przez ciemną łąkę. Przystanęła przy namiocie, z którego dobiegała muzyka i oklaski. Spod klapy wylewało się światło, ciepłe i złociste niczym miód. Słuchała muzyki, zatopiona w myślach. I wtedy właśnie ujrzała zgarbioną, siwiuteńką staruszkę, z jednym okiem zasnutym bielmem. Stara kobieta przydreptała do niej i poprosiła o rozmowę.

— O czym chcesz rozmawiać? — spytała gwiazda.

Staruszka, skurczona ze starości, nie większa od dziecka, wspierała się na kiju równie wysokim i wykrzywionym jak ona sama. Teraz zacisnęła na nim mocniej poskręcane, spuchnięte palce. Uniosła ku gwieździe oczy — zdrowe i długie, błękitnobiałe jak mleko — i rzekła:

— Przyszłam, żeby zabrać ci serce.

— Ach tak?

Перейти на страницу:

Похожие книги

Неудержимый. Книга I
Неудержимый. Книга I

Несколько часов назад я был одним из лучших убийц на планете. Мой рейтинг среди коллег был на недосягаемом для простых смертных уровне, а силы практически безграничны. Мировая элита стояла в очереди за моими услугами и замирала в страхе, когда я выбирал чужой заказ. Они правильно делали, ведь в этом заказе мог оказаться любой из них.Чёрт! Поверить не могу, что я так нелепо сдох! Что же случилось? В моей памяти не нашлось ничего, что бы могло объяснить мою смерть. Благо судьба подарила мне второй шанс в теле юного барона. Я должен восстановить свою силу и вернуться назад! Вот только есть одна небольшая проблемка… как это сделать? Если я самый слабый ученик в интернате для одарённых детей?Примечания автора:Друзья, ваши лайки и комментарии придают мне заряд бодрости на весь день. Спасибо!ОСТОРОЖНО! В КНИГЕ ПРИСУТСТВУЮТ АРТЫ!ВТОРАЯ КНИГА ЗДЕСЬ — https://author.today/reader/279048

Андрей Боярский

Попаданцы / Фэнтези / Бояръ-Аниме