— Nie mam czasu — odpowiedział Tokariew. — Dzisiaj po raz drugi opuściłem stację. Mamy bardzo interesującą i bardzo potrzebną pracę — dodał, jak gdyby wyjaśniając.
„Wszędzie jest tak samo — pomyślał Muratow. — Wszyscy są pochłonięci pracą i zapominają o sobie. A jednak ciekawie jest żyć na takim świecie!”
I nagle usłyszał jak Gianeja pyta Garcię:
— Proszę powiedzieć, jaki ludzie Ziemi mają stosunek do śmierci?
— Sądzę, że taki jak i wszystkie inne rozumne istoty — odpowiedział inżynier wyraźnie zdziwiony tak nieoczekiwanym pytaniem.
— To nie jest odpowiedź — Muratow usłyszał, że w głosie Gianei brzmi rozdrażnienie. — Czy nie mógłby pan dać dokładniejszej odpowiedzi?
Garcia długo milczał, zastanawiając się, co powiedzieć. Muratow zdecydował, że nastąpiła odpowiednia chwila, by znów zacząć rozmawiać z Gianeją.
— Śmierć — powiedział nie odwracając się — jest smutnym wydarzeniem. Niestety nieuniknionym i powszechnym. Ludzie są śmiertelni i na to nic nie można poradzić. Śmierć człowieka bliskiego jest wielkim nieszczęściem dla tych, którzy go znali. Kiedy umiera człowiek, który służył całej ludzkości, nieszczęście spotyka wszystkich. A kiedy samemu się umiera, żałuje się, że zdążyło się zrobić tak niewiele. Traktujemy śmierć jako nieuchronne zło i mamy nadzieję, że w przyszłości uda się ją zwyciężyć.
Nie wiedział, czy Gianeja chce go słuchać. Jednak słuchała i nie przerywała, a to już było dużo.
Okazało się jednak, że jego sąd był pochopny.
— Czekam na odpowiedź — powiedziała Gianeja.
— Czyż nie słyszała pani, co powiedział Wiktor? — zapytał Garcia.
— Pytałam pana.
— Zgadzam się w pełni z tym, co on powiedział.
Muratow ledwie powstrzymał śmiech. To było zupełnie sztubackie. Jakże naiwna jest Gianeja! Na pewno jest młoda, bardzo młoda!
Czekał z zainteresowaniem, o co jeszcze zapyta. Jeśli będzie milczeć, okaże się, że pytanie było całkowicie przypadkowe, ale Muratow sądził inaczej.
Po paru minutach milczenia Gianeja rzeczywiście znów zwróciła się do Garcii.
— Czy na Ziemi uważa się, że można usprawiedliwić samobójstwo albo zabójstwo? — zapytała.
— To są dwie różne rzeczy — odpowiedział Raul — i nie wolno ich ze sobą porównywać. Zabójstwa usprawiedliwić nie można. To jest najcięższe i najbardziej odrażające przestępstwo, jakie można sobie wyobrazić. Żeby zaś ocenić samobójstwo, trzeba znać jego przyczyny. Jednakże najczęściej uważamy, że samobójstwo jest dowodem słabej woli lub tchórzostwa.
— To znaczy, że ludzie Ziemi nie mogą określać samobójstwa jako „wspaniałego czynu”?
„A więc o to chodzi! — pomyślał Muratow. — Obraziłem ją, nazywając śmierć Rijagei wspaniałą. Przecież jednak powinna była zrozumieć, w jakim znaczeniu użyłem tego słowa”.
— Oczywiście — odpowiedział Garcia. — Samobójstwo wcale nie jest wspaniałe.
— Niedawno słyszałam coś innego — powiedziała Gianeja.
— Od kogo?
Muratow siedział odwrócony plecami i nie widział, czy wskazała na niego, czy też nie. Ale odpowiedzi nie usłyszał.
Zarysowała się różnica poglądów i pojęć pomiędzy ludźmi Ziemi a współplemieńcami Gianei. Oczywiście, w jej ojczyźnie samobójstwo, niezależnie od przyczyn, traktowano jako postępek odrażający i Gianeja, słysząc słowa Muratowa, uznała go za „amoralnego potwora” i nie chciała obcować z tak „prymitywnym umysłem”.
O mało co się nie roześmiał. Jednakże ta rozmowa przyniosła mu dużo zadowolenia. Dowodziła bowiem, że Gianeja cały czas myśli o ich sporze, że sprzeczka sprawiła przykrość nie tylko Muratowowi ale i jej samej.
Jednak było coś innego, o wiele bardziej ważnego. Pytania Gianei ostatecznie potwierdzały przypuszczenie, że Rijageja zniszczył statek. Popełnił samobójstwo i zabił swoich towarzyszy. To nie był przypadek, jak przypuszczał Garcia, że Gianeja połączyła obie sprawy w jedną.
„Muszę się usprawiedliwić — pomyślał Muratow. — Muszę wytłumaczyć jej, co miałem na myśli, skoro sama nie potrafi tego zrozumieć”.
I powiedział:
— Samobójstwo nigdy nie może być wspaniałe. Nigdy! Można je usprawiedliwić tylko w jednym przypadku, tylko wtedy, gdy zostaje dokonane dla dobra innych. Ale wtedy to nie jest samobójstwo, ale poświęcenie siebie samego. A to jest zupełnie inny czyn. Poświęcić siebie, żeby uratować innych — to jest wspaniałe!
Odwrócił się, żeby zobaczyć, jak na jego słowa zareagowała Gianeja i jakie wywarły na niej wrażenie.
Patrzyła prosto przed siebie, na ekran obserwacyjny. Miała taką minę, jak gdyby niczego nie słyszała. Muratow jednak był pewien, że nie tylko słyszała, ale również zamyśliła się nad jego słowami.
I nie mylił się. Po krótkiej chwili powiedziała:
— Tak, zgadzam się. Jednak jakim prawem poświęcił innych?
Muratowowi przemknęła myśl, że łzy, które wtedy widział na twarzy Gianei, mogły mieć związek nie ze śmiercią Rijagei, ale ze śmiercią innego człowieka, zabitego przez Rijageję. Wtedy stawało się zrozumiałe, dlaczego ogromne wrażenie wywarło na niej słowo: wspaniała.
— O czym mówicie? — spytał Tokariew.
W łaziku Stone'a tylko Muratow i oczywiście Garcia mówili po hiszpańsku. Pozostali nie rozumieli ani słowa.