Читаем Fiora i Wspaniały полностью

- Filipie! - zawołała na cały głos. - Filipie! Wróć! Beltrami, który spacerował w ogrodzie, aby do końca pozbyć się oparów minionej nocy, usłyszał jej krzyki. Podniósł głowę i osłupiał: zobaczył nagą kobietę, o włosach w nieładzie, rozpaczliwie nawołującą na deszczu i wietrze. Ona nie była, nie mogła być jego córką! Ciepły i łagodny głos Fiory nie przypominał tego ochrypłego ryku lwicy wzywającej samca...

Krzyki nie ustawały, bezwstydny i wstrząsający obraz nie znikał. Na oślep, zasłoniwszy uszy dłońmi, by niczego nie słyszeć, nieszczęśnik rzucił się do ucieczki prosto przed siebie. Biegł przez kępy bezlistnych krzewów aż do niepewnego, lecz cichego schronienia w postaci małej, skalnej groty, w której zagłębieniu znajdowała się fontanna w kształcie głowy lwa. Tam, wyciągnąwszy się na wilgotnej ziemi, Francesco Beltrami opłakiwał swe stracone złudzenia.

Cudzoziemiec poprosił tylko o jedną noc, ale ta jedna noc wystarczyła mu, by zrobić z Fiory inną kobietę, jego własną. Niegdysiejsze dziecko nigdy nie powróci...

<p>Rozdział PIĄTY </p><p>HIERONIMA</p>

- Zmieniłaś się, Fioro... Obserwuję cię już od dłuższego czasu. Za każdym razem, gdy cię widzę, wydaje mi się to bardziej oczywiste. Dzisiaj musiałam ci o tym powiedzieć.

Fiora uśmiechnęła się do przyjaciółki. Na miłej twarzy Chiary malowało się nietypowe dla niej zatroskanie, co nadawało jej wyraz powagi.

- W czym się tak bardzo zmieniłam?

 - Śmiejesz się mniej niż kiedyś. Dobrze widzę, że gdy jesteśmy razem, czasem wyglądasz tak, jakbyś myślała o czym innym. Nie odpowiadasz na pytania, które ci zadaję, albo odpowiadasz bez sensu. Ale jest coś poważniejszego...

- Poważniejszego? Co takiego, na Boga?

- Przedwczoraj, kiedy byłyśmy w pobliżu Baptysterium, aby posłuchać starej śpiewogry, przechodził tamtędy Giu-liano Medyceusz z przyjaciółmi i podszedł, żeby się z nami przywitać. Zazwyczaj, gdy go widziałaś, czerwieniłaś się jak piwonia. Tym razem ledwie raczyłaś na niego spojrzeć; sądzę, że poczuł się obrażony.

- Przejdzie mu. Po co mu zainteresowanie i uwielbienie wszystkich kobiet, skoro swymi uczuciami darzy wyłącznie Simonettę? To jest próżność i nic poza tym!

- Czyżbyś go już nie kochała?

- Czy go kocham? Sądzę, że... dosyć mi się podobał. Ale teraz już mi się nie podoba... w każdym razie już nie tak bardzo.

 Zostawiając zadziwioną przyjaciółkę, Fiora podeszła do murku z grubo ciosanych kamieni, skąd rozciągała się panorama Florencji. Dwie przyjaciółki w towarzystwie swych guwernantek i Khatoun wyjechały, jak to miały w zwyczaju z nadejściem wiosny, na konną przejażdżkę do San Miniato, aby nazrywać fiołków i głogu, których zatrzęsienie rosło wokół kościoła San Miniato al Monte i pałacu Biskupów. W tym poświęconym miejscu kwiaty wydawały się piękniejsze niż gdziekolwiek indziej, a całe miasto, widziane z oddali, robiło wrażenie jaśniejącego gigantycznego kwiatu. W jaskrawym wiosennym słońcu Florencja zdawała się gromadzić piękno, tak jak skąpiec gromadzi złoto: nieważne jak, byle dużo...

Fiora chciałaby odbyć ten tradycyjny spacer z Filipem, podziwiać wraz z nim widoczne za jasną wstążką Arno -pociętą mostami, niemal bliskimi zawalenia pod ciężarem zgromadzonych na nich sklepików - bezładne plamy różowych dachówek na tle brunatnożółtych, jasnoszarych lub mlecznobiałych murów. Był to jakby różnobarwny kobierzec, z którego wyłaniały się jak klejnoty: koralowa bulla, umieszczona na lśniącej markieterii Duomo, srebrna lilia, nigdy nie rozwijająca się do końca nad pałacem Seniorii, wieże z karneolu, o blankach przypominających motyle, oraz kampanile, podobne w wesołości swych wielobarwnych marmurów do wielkanocnych świec. Tu i tam przebijała świeża zieleń ogrodów, w których rozchylały się już glicynie i lilie, drzewa laurowe i kamelie. Nigdzie na świecie wiosna nie była piękniejsza niż we Florencji... Słodko byłoby podziwiać ją z dłonią w dużej i silnej dłoni męża, a później, u schyłku dnia, wrócić z nim do domu w blasku zachodzącego słońca, podobnego do tego w Fiesole i stanowiącego preludium do nocy miłosnej. Filip jednak był daleko, setki mil od jej ramion, a Fiora nie potrafiła nawet powiedzieć, gdzie on przebywa.

 Minęły już dwa miesiące, odkąd opuścił willę Beltra-miego, dwa miesiące, które mogłyby być równie dobrze dwoma wiekami, gdyż nigdy czas tak się Fiorze nie dłużył. Po dniach, które spędziła w swoim pokoju widując tylko przynoszącą posiłki Khatoun, nie pozwalając nawet, by zmieniono prześcieradła w łożu, w którym kochała się z Filipem, opamiętała się wreszcie. Leonarda powiedziała jej, że ojciec zamierzał wyjechać do Wenecji. Nie mogła pozwolić mu odjechać nie ucałowawszy go.

Перейти на страницу:

Похожие книги