Читаем Fiora i Wspaniały полностью

- Wiedz jedno: noc między ostatnim dniem kwietnia a pierwszym dniem maja jest ważna dla czarowników ze wszystkich krajów. W Niemczech, w górach Harzu, gdzie odbywa się wielki sabat, nazywa się ją Nocą Walpurgii. Pojutrze odbędzie się zjazd czarowników z Norcia... i tych z Fontelucente!

- Wciąż nie widzę związku z tym, co się tu stało.

Nie odpowiedziawszy, Demetrios podszedł do swego konia, obrócił go i wspiął się na siodło. Poczekał, aż pozostali pójdą w jego ślady.

- Zawsze byłem z natury ciekawy - powiedział spokojnie.

 - Przeczucie mi mówi, że tej nocy zdarzy się coś interesującego... Powrócili do zameczku; świt był już niedaleko. Leonarda dzieląca łóżko z Fiorą nie mogła usnąć i czekała, wychylona z okna. Spojrzała pytająco na młodą kobietę, gdy ta weszła do sypialni zdejmując kapturek uszyty na francuską modłę. Odkąd jej „dziecko" odjechało, wyrażając zamiar zabicia Marino Bettiego, biedna kobieta ledwo żyła... Fiora obdarzyła ją nikłym uśmiechem.

- Kiedy przyjechaliśmy, już nie żył - powiedziała. - Nie mam z tym nic wspólnego.

- Chwała Bogu! Myśl, że ty, mój aniołku, mogłabyś...

- Leonardo! Proszę cię... Musisz zrozumieć, że wszystko się zmieniło i nigdy już nie będzie jak dawniej. Wiesz o wszystkim, co wydarzyło się od momentu naszego rozstania. Nie jestem już niewinną Fiorą, którą wykołysałaś i wychowałaś. Jestem kimś innym... kogo prawdę mówiąc jeszcze dobrze nie znam i kto może pewnego dnia wzbudzi w tobie wstręt.

- Nigdy! Cokolwiek zrobisz! Jesteś dzieckiem mego serca i nikt... nawet ty, tego nie zmieni. Pamiętaj tylko, że zemsta, choć ma w sobie coś upajającego, pozostawia zawsze gorzki smak i że Bóg...

- Nie mów mi o Bogu! Nie mów mi o Nim nigdy więcej! - zawołała Fiora. - Nie przestaje sprowadzać na mnie nieszczęść, choć nigdy niczego złego nie zrobiłam. Traktuje mnie jak wroga, jak potępioną! Skąd wszystkie te zbrodnie, okropieństwa, które wciąż spotykam na swej drodze? Z woli Boga? Myślałam, że jest dobry i miłosierny...

- Czyż On sam nie zgodził się cierpieć skazując swego Syna na mękę krzyża? - powiedziała Leonarda z wielkim smutkiem.

- Czy cierpienie Boga jest takie samo jak cierpienie kobiety czy mężczyzny? Czy On, który jest nieskończonością może czuć ból? Nie, Leonardo, proszę cię, pozwól mi wykonać zadanie, które sobie wyznaczyłam, i nie mów mi już o Bogu!

- Jak chcesz! Ale nie przeszkodzisz mi w mówieniu Jemu o tobie.

 Nazajutrz po kolacji Demetrios szykował się, by pojechać na spotkanie czarowników. Fiora oświadczyła, że zamierza mu towarzyszyć. Demetrios posłał jej krzywe spojrzenie:

- Nie sądzę, by było to widowisko dla ciebie. Dzieją się tam rzeczy nieprzyjemne, a poza tym niebezpieczne.

- Przestań mnie oszczędzać albo udawać, że to robisz! Kiedy powiedziałeś o tym spotkaniu, dobrze wiedziałeś, że pójdę z tobą.

- Tak... tak, wiedziałem, ale teraz żałuję, że ci o nim powiedziałem. Czy nie lepiej byłoby, żebyś się na chwilę zatrzymała i nie kontynuowała zstępowania do piekieł, które rozpoczęłaś? Chciałbym, żebyś się oszczędzała... - Liczy się pierwszy krok. Zobaczę przynajmniej, czy Dante ma rację ukazując w swoim piekle czarowników z głowami wykręconymi do tyłu w taki sposób, że łzy spływają im po plecach...

 Fontelucente miało paskudną opinię. Było rzeczą powszechnie wiadomą i budzącą grozę, że jest to najstraszniejsze gniazdo czarowników w całej Toskanii. Były tam skaliste kryjówki, groty i szałasy - skupiska istot tylko kształtem przypominających ludzi. W większości byli to nieszczęśnicy doprowadzeni przez nędzę, choroby lub ludzką głupotę do niemal zwierzęcej egzystencji i czerpiący najdziwniejsze pomysły ze swej nędzy i otaczającej ich natury. Zewsząd przepędzani i szczuci, odwrócili się od Nieba i jego miłosierdzia, bo w nie już nie wierzyli, aby wejść w porozumienie z mocami piekielnymi, które mogłyby ich pomścić i ochronić przy pomocy strachu. Doskonale im się to udawało, a obawa, jaką budzili swymi zaklęciami i magią była tak wielka, że otoczenie tego urodzajnego i cieszącego oko miejsca opustoszało. Mówiono o tej okolicy, że jest wyklęta. Choć biło tu wspaniałe, czyste źródło, podtrzymujące bujną i różnorodną roślinność, wystarczyło, że woda wytryskiwała w tym potępionym miejscu, aby jej unikano z obawy przed czarami.

Zdarzało się jednak, że ciemną nocą jakaś zamaskowana i zawinięta w czarny płaszcz postać przemykała się do Fontelucente. Mogła nią być dziewczyna pragnąca ukryć owoc występnej miłości, zazdrosna żona zaciekle dążąca do zguby rywalki, zakochany chłopiec wzgardzony przez ukochaną, czy nawet szlachetnie urodzona dama, zmuszona zżerającymi ją namiętnościami do korzystania z hańbiących, po królewsku jednak opłacanych, usług. Ze swego lęku, nienawiści czy miłości ludzie tacy czerpali odwagę, by zwrócić się do czarowników, których część była bogatsza niż na to wyglądała.

Перейти на страницу:

Похожие книги