Dlaczego Cię to spotkało? Dlaczego ona Ci umarła? Anioły przecież nie umierają…
Opuścił głowę. Krótką chwilę siedział nieruchomo. Poczuł rosnące odrętwienie. Znał to u siebie. Wraz z nią wróciło to uczucie. Nie zdarzało się mu to latami. Szukał tego. Wypatrywał. Wywoływał w sobie. Wszystkim, czym się dało. Muzyką, winem, literaturą, tabletkami, religią, psychoterapią i substancjami. Zbyt dobrze pamiętał, jak ważne to było dla niego. Odeszło z Natalią. Wróciło na kilka miesięcy w Dublinie, z Jennifer, i potem znowu zniknęło. I nagle teraz, od kilku miesięcy, znowu było. Najpierw na krótko. Takie rozbłyski. I zaraz gasło. Ale w tej chwili to trwało. Tak jak wtedy. Będzie też jak wtedy! Wszystkie fazy po kolei. Rozprzestrzeniające się powoli, od środka, spoza lub z samego serca ciepło. Potem trochę smutku ściskającego za gardło. Potem zaraz radość. Taka dzika, że aż chce się płakać. Następnie rodzaj nienaturalnego natchnienia. Potem delikatne, trwające wzruszenie. A nad wszystkim dominuje pragnienie dotknięcia. Dotknąć jej. Tylko na chwilę i najlepiej ustami. Tak! To na pewno to.
To czułość.
Wybrał numer telefonu w jej biurze. Spóźnił się. Już jej tam nie było. Podszedł do okna. Uśmiechnął się. Jak ona to powiedziała? „Ty się, Serce, tak nie wywyższaj"… A może nie, może to było „Ty się, Rozum, tak nie wywyższaj". Przy jej sercu i jej rozumie to i tak przecież było „egal".
@4
ONA: To, co nastąpiło po tej nocy, było jak drugi tom książki, którą po pierwszym tomie i tak chciało się natychmiast zacząć czytać po raz drugi. Czasami przecierała oczy ze zdumienia. Jego e-maile stały się pełne czułości i autentycznej troski o nią. Był delikatny, wyrozumiały, cierpliwy, ciekawy, spontaniczny, spokojny i czasami aż neurotycznie wrażliwy.
Poza tym był sexy. Uważała od bardzo dawna, że nie ma nic, absolutnie nic bardziej sexy w mężczyźnie niż jego umiejętność słuchania. Potrafił jej słuchać – to znaczy potrafił czytać całe ekrany jej tekstów, gdy otwierali Chat – z fascynacją małego chłopca. Czytając, przerywał jej czasami w połowie zdania, zadając pytania wydobywające z jej pamięci szczegóły, które, wydawało się, dawno zapomniała, albo których nigdy przedtem nie znała. Poza tym – zawstydzał ją tym trochę – pamiętał wszystko, co mu opowiadała, lepiej niż ona sama. Czasami wydawało się jej, że on ma to gdzieś zanotowane w grubym brulionie, który w tajemnicy przed nią otwiera i cytuje jej własne słowa.
Najbardziej sexy w nim całym była bez najmniejszych wątpliwości jego głowa. Zawsze była najbardziej zainteresowana głowami mężczyzn. Pamięta, jak jeszcze na studiach w którąś noc andrzejkową zrobiły sobie z koleżankami w akademiku listę mężczyzn, z którymi najchętniej poszłyby do łóżka. Taki żart po kilku piwach. Na jej liście na pierwszych czterech miejscach byli Dostojewski, Freud, Einstein i Bach. Żaden z nich przy najlepszej woli, nawet po czterech butelkach wina, nie przypominał Redforda (zajmował na jej liście dopiero ósme miejsce), a mimo to wywoływał w niej, poprzez swój geniusz, prawdziwie seksualne fantazje. Gdyby miała zrobić tę listę dzisiaj? No właśnie! Kto byłby dzisiaj na tej liście? Dostojewskiego wymieniłaby, tymczasowo, na Wojaczka, Freud i Einstein zostaliby na pewno, Bacha zastąpiłaby Santaną. A Jakub? Jakub jest po prostu nieustannie sexy i jest na zupełnie innej liście. A jakie było pytanie? Z kim poszłabym najchętniej do łóżka? To teraz nieważne. Teraz do łóżka chodzi z mężczyzną, który nigdy nie był na tamtej liście. I na tej też nie jest. Tak jakoś się złożyło. Zresztą, nie znała go jeszcze wtedy, gdy układała tę pierwszą listę. To było tak dawno. Wtedy zdarzało się jej, w najgłębszej tajemnicy oczywiście, myśleć, że najchętniej i tak poszłaby do łóżka z Janis Joplin. Taka biografia. Tak. To było przerażająco dawno.
Próbowała zebrać wiedzę o nim w jedno słowo, którym można by go najtrafniej scharakteryzować. Z pewnym zdumieniem stwierdziła, że najbardziej odpowiednia byłaby „kobiecość". Tak. Jakub był bardzo kobiecy. Napisała mu to kiedyś, ciesząc się z góry na jego reakcję. Zakładała, że zaprotestuje i będzie przekonywał ją, argumentując, że nie ma racji. Uwielbiała, gdy protestował. Właśnie gdy protestował i argumentował, dowiadywała się o nim i o tym, co myśli, najwięcej. Starał się za wszelką cenę przekonać ją do swoich racji, ale zawsze robił to tak, aby jej nie zranić.
Czasami z przekory opracowywała z premedytacją interesujące ją „rozbieżności poglądów", konfrontowała go z nimi, czytała z zachwytem, co ma na ten temat do powiedzenia, aby na końcu, gdy już dowiedziała się tego, czego chciała, powiedzieć mu, że i tak się z nim od początku do końca zgadza.
Jesteś najbardziej kobiecym mężczyzną, jakiego znam – napisała prowokacyjnie któregoś dnia, gdy otworzyli Chat. Natychmiast, jak gdyby miał tę odpowiedź już dawno przygotowaną, odpisał: