Читаем Podróż dwudziesta ósma полностью

Jednym z pierwszych — po stupięćdziesięcioletniej przerwie — kosmonautów albo, jak już mówiono wtedy, kosmonarzy, byt prastryj Pafnucy. Ten właściciel promu gwiezdnego w jednej z mniejszych cieśnin galaktycznych przewiózł swym stateczkiem niezliczone rzesze podróżnych. Pędził życie wśród gwiazd cicho i spokojnie, w przeciwieństwie do brata swego, Euzebiusza, który został korsarzem, zresztą w stosunkowo późnym wieku. Z urodzenia dowcipniś, Euzebiusz, odznaczający się wspaniałym poczuciem humoru, zwany przez całą załogę „a practical joker”, zalepiał gwiazdy szewskim pakiem i rozrzucał po Drodze Mlecznej małe latarki, by mylić kapitanów, sprowadzane zaś z kursu rakiety napadał i łupił. Potem atoli oddawał wszystko ograbionym, nakazywał im lecieć dalej, doganiał swym czarnym rakietowcem, abordażowa! i rabował od nowa, bywało, że sześć, a to i dziesięć razy pod rząd. Pasażerowie nie widzieli się spoza siniaków.

A jednak nie był Euzebiusz okrutnikiem. Po prostu, czatując latami wśród gwiezdnych rozdroży na ofiary, okropnie się nudził, więc gdy jakaś mu się wreszcie trafiła, nie był wprost w stanie rozstać się z nią natychmiast po dokonaniu grabieży. Jak wiadomo, korsarstwo międzyplanetarne jest pod względem finansowym nieopłacalne, o czym świadczy najlepiej to, że praktycznie nie istnieje. Euzebiusz Tichy nie działał z niskich pobudek materialnych, wręcz przeciwnie, ożywiał go duch starych ideałów, pragnął bowiem odnowić czcigodną ziemską tradycję morskiej piraterii, uważając to zadanie z swe posłannictwo. Pomawiano go o wiele ohydnych skłonności, znaleźli się i tacy, co zwali go tanatofilem, ponieważ statek jego okrążały liczne szczątki kosmonarzy. Nic bardziej fałszywego od ohydnych tych potwarzy. W próżni nie można po prostu pochować zgasłego przedwcześnie i nie ma innego sposobu, jak tylko wypchnąć go przez klapę rakiety, to zaś, że jej nie opuszcza, lecz krąży wokół osieroconego statku, wynika z praw mechaniki newtonowskiej, a nie z czyichś przewrotnych upodobań. Z biegiem lat ilość ciał, okrążających statek tego mego krewnego, istotnie znacznie urosła; manewrując, poruszał się jakoby w aureoli śmierci, niemal z tańców Durera rodem, ale, powtarzam, działo się to nie z jego, lecz z natury woli.

Перейти на страницу:

Все книги серии Dzienniki gwiazdowe Ijona Tichego

Похожие книги

Нечаянное счастье для попаданки, или Бабушка снова девушка
Нечаянное счастье для попаданки, или Бабушка снова девушка

Я думала, что уже прожила свою жизнь, но высшие силы решили иначе. И вот я — уже не семидесятилетняя бабушка, а молодая девушка, живущая в другом мире, в котором по небу летают дирижабли и драконы.Как к такому повороту относиться? Еще не решила.Для начала нужно понять, кто я теперь такая, как оказалась в гостинице не самого большого городка и куда направлялась. Наверное, все было бы проще, если бы в этот момент неподалеку не упал самый настоящий пассажирский дракон, а его хозяин с маленьким сыном не оказались ранены и доставлены в ту же гостиницу, в который живу я.Спасая мальчика, я умерла и попала в другой мир в тело молоденькой девушки. А ведь я уже настроилась на тихую старость в кругу детей и внуков. Но теперь придется разбираться с проблемами другого ребенка, чтобы понять, куда пропала его мать и продолжают пропадать все женщины его отца. Может, нужно хватать мальца и бежать без оглядки? Но почему мне кажется, что его отец ни при чем? Или мне просто хочется в это верить?

Катерина Александровна Цвик

Любовное фэнтези, любовно-фантастические романы / Детективная фантастика / Юмористическая фантастика