Читаем Maszeńka полностью

Czasami zatrzymywał się na szosie przy piramidce tłucznia, nad którym huczał czule samotny, łuszczący się sinawymi strupami słup telegraficzny, i opierając się o rower, spoglądał przez pola na skraj lasu, jaki znaleźć można tylko w Rosji, odległy, blankowany, czarny, a złoto zachodu nad nim przecinał jeden tylko fiołkowy obłok, spod którego ognistym wachlarzem wybiegały promienie. Spoglądając na niebo i słuchając, jak daleko, daleko, we wsi, marzycielsko ryczy krowa, usiłował zrozumieć, co to wszystko znaczy – to niebo i pola, i huczący słup; wydawało się, że już za chwilę zrozumie – nagle jednak zaczynało mu się kręcić w głowie i świetlista udręka wydawała się nie do zniesienia.

Nigdy nie wiedział, gdzie ją spotka, gdzie wyprzedzi, na którym zakręcie drogi, w tym zagajniku czy w następnym. Mieszkała w Woskriesieńsku i o tej samej co on godzinie ruszała na wyprawę przez pustynię słonecznego wieczoru. Dostrzegał ją z daleka i piersi od razu ogarniał mu chłód. Szła szybko, z rękami w kieszeniach dobranej kolorem do spódnicy ciemnogranatowej kurteczki, nałożonej na białą bluzkę, i Ganin, dopędzając ją niczym lekki wiatr, widział tylko fałdki granatowego materiału, lekko napiętego i mieniącego się na jej plecach, i czarną jedwabną kokardę o rozłożonych skrzydłach. Dopędziwszy pannę, nigdy nie zaglądał jej w twarz i udawał, że całkowicie pochłania go jazda, choć na chwilę przedtem wyobrażając sobie to spotkanie przysięgał, że uśmiechnie się do niej i pozdrowi ją. Wydawało mu się w owych dniach, że ma z pewnością niezwykłe i dźwięczne imię, gdy zaś dowiedział się, również od owego studenta, że na imię jej Maszeńka, wcale się nie zdziwił, jakby z góry o tym wiedział – i to zwyczajne imię zadźwięczało dla niego po nowemu, nabierając pełnych uroku znaczeń.

– Maszeńka, Maszeńka – wyszeptał Ganin. – Maszeńka… – i zaczerpnął powietrza, a potem zamarł, wsłuchując się w bicie serca. Było około trzeciej w nocy, pociągi nie przejeżdżały, wydawało się więc, że dom się zatrzymał. Na krześle, rozrzuciwszy ręce, niczym znieruchomiały w modlitwie człowiek, niewyraźnie bielała w ciemności koszula.

– Maszeńka – powtórzył znów Ganin, usiłując włożyć w te trzy sylaby wszystko, co w nich dawniej śpiewało – wiatr, huczenie słupów telegraficznych, szczęście – i jakiś jeszcze potajemny dźwięk, stanowiący życie tego słowa. Leżał na wznak, wsłuchując się w swoją przeszłość. Nagle za ścianą rozległo się delikatne, bardzo ciche i natrętne: tuu… tu… tu-tu… To Ałfierow myślał o sobocie.

<p>7</p>

Rankiem następnego dnia, w środę, rude łapsko Eriki wsunęło się do pokoju drugiego kwietnia i upuściło na podłogę podłużną kopertę koloru bzu. Na kopercie Ganin rozpoznał bez wzruszenia pochyłe, duże, bardzo równe pismo. Znaczek nalepiony był do góry nogami, w rogu zaś gruby palec Eriki zostawił tłusty ślad. Koperta była mocno uperfumowana i Ganin pomyślał mimochodem, że perfumować list to jakby opryskać perfumami buty po to, by w nich przejść przez ulicę. Wydął policzki, wypuścił powietrze i wsunął nie rozpieczętowany list do kieszeni. Po kilku minutach znów go wyjął, chwilę obracał w dłoniach i rzucił na stół. Potem przeszedł się ze dwa razy po pokoju.

Wszystkie drzwi pensjonatu były otwarte. Odgłosy porannego sprzątania mieszały się z hałasem pociągów, które korzystając z powietrznych zawirowań przetaczały się przez wszystkie pokoje. Ganin, który poranki spędzał w domu, sam zazwyczaj wymiatał śmieci i słał łóżko. Uprzytomnił sobie, że już drugi dzień nie sprzątał pokoju, i wyszedł na korytarz w poszukiwaniu szczotki i ścierki. Pani Lidia z wiadrem w ręku przemknęła koło niego jak mysz i w biegu spytała:

– Czy Erika oddała panu list?

Ganin skinął w milczeniu i wziął szczotkę do podłogi leżącą na dębowym kufrze. W lustrze zobaczył wnętrze pokoju Ałfierowa, którego drzwi otwarte były na oścież. W tej słonecznej głębi – dzień był niezwykle pogodny – skośny stożek rozświetlonego pyłu przechodził przez róg biurka i Ganin z dręczącą wyrazistością wyobraził sobie fotografie, które Ałfierow najpierw mu pokazywał i które z takim wzruszeniem oglądał on sam, gdy przeszkodziła mu Klara. Na tych zdjęciach Maszeńka była dokładnie taka, jaką ją pamiętał, i teraz strach było pomyśleć, że jego przeszłość leży w cudzym biurku.

Odbicie w lustrze zatrzasnęło się: to pani Lidia, przemknąwszy mysimi kroczkami przez korytarz, pchnęła otwarte drzwi.

Ganin ze szczotką w ręku wrócił do swego pokoju. Na stole widniała plama koloru bzu. Przypomniał sobie – jako że myśli wzbudzone przez tę plamę i odbicie biurka w lustrze szybko to skojarzyły – inne, bardzo stare listy, które przechowywał w czarnym portfelu, leżącym na dnie walizki krymskiego browninga.

Zgarnął podłużną kopertę ze stołu, łokciem otworzył szerzej skrzydło okna i silnymi palcami rozerwał list wzdłuż i w szerz, potem jeszcze każdą jego cząstkę, puścił strzępy na wiatr i papierowe śnieżynki pomknęły, lśniące, w słoneczną przepaść. Jeden strzęp frunął na parapet i Ganin przeczytał na nim kilka okaleczonych linijek:

wiście, zdołam Ci

Перейти на страницу:

Похожие книги

Отверженные
Отверженные

Великий французский писатель Виктор Гюго — один из самых ярких представителей прогрессивно-романтической литературы XIX века. Вот уже более ста лет во всем мире зачитываются его блестящими романами, со сцен театров не сходят его драмы. В данном томе представлен один из лучших романов Гюго — «Отверженные». Это громадная эпопея, представляющая целую энциклопедию французской жизни начала XIX века. Сюжет романа чрезвычайно увлекателен, судьбы его героев удивительно связаны между собой неожиданными и таинственными узами. Его основная идея — это путь от зла к добру, моральное совершенствование как средство преобразования жизни.Перевод под редакцией Анатолия Корнелиевича Виноградова (1931).

Виктор Гюго , Вячеслав Александрович Егоров , Джордж Оливер Смит , Лаванда Риз , Марина Колесова , Оксана Сергеевна Головина

Проза / Классическая проза / Классическая проза ХIX века / Историческая литература / Образование и наука