Читаем Gwiezdny pył полностью

— A my tymczasem zamartwialiśmy się na śmierć — odparła cierpko — tymi twoimi włóczęgami. Nie obudziłeś mnie nawet, żeby się pożegnać. Ojciec szalał z niepokoju. A w Święta, gdy wciąż się nie zjawiłeś, po tym jak zjedliśmy gęś i pudding, ojciec wyjął porto i wzniósł toast za nieobecnych przyjaciół. Matka rozpłakała się wtedy jak dziecko, więc oczywiście ja także zaczęłam płakać, a potem ojciec wydmuchnął nos w najlepszą chustkę, a babcia i dziadek Hempstock uparli się, żebyśmy wszyscy rozłamali świąteczne ciasteczka i przeczytali ukryte wewnątrz zabawne maksymy, co tylko pogorszyło nastrój. Brutalnie mówiąc, Tristranie, kompletnie zepsułeś nam Święta.

— Bardzo przepraszam — odparł Tristran. — Co teraz zrobimy? Dokąd właściwie idziemy?

— Idziemy „Pod Siódmą Srokę” — oznajmiła Louisa. — Sądziłam, że to oczywiste. Pan Bromios mówi, że możesz skorzystać z jego saloniku. Ktoś chce z tobą pomówić.

Umilkła i nie odezwała się więcej. Po chwili dotarli do gospody. Wewnątrz Tristran ujrzał kilka znajomych twarzy. Ludzie pozdrawiali go skinieniem głowy, uśmiechali się bądź nie, a on przeciskał się przez tłum ku wąskim schodom za barem. Louisa dreptała obok niego. Drewniane stopnie zaskrzypiały pod ich nogami.

Siostra spojrzała na niego gniewnie. Po chwili jednak jej usta zadrżały i, ku zdumieniu Tristrana, zarzuciła mu ramiona na szyję i objęła tak mocno, że ledwie mógł oddychać. Potem bez słowa uciekła na dół.

Zastukał do drzwi salonu i wszedł do środka. Wewnątrz dostrzegł sporo niezwykłych bibelotów: małych, starych figurynek i glinianych garnków. Na ścianie wisiał kij, opleciony liśćmi bluszczu, czy raczej kawałkami ciemnego metalu, misternie wykutymi tak, że przypominały bluszcz. Pomijając ozdoby, pomieszczenie to mogłoby być salonem typowego starego kawalera, nie mającego zbyt wiele czasu na zabawy salonowe. Stał w nim niewielki szezlong, niski stół, na którym spoczywał mocno zaczytany, oprawny w skórę egzemplarz „Kazań” Laurence'a Sterne'a, fortepian i kilka skórzanych foteli. W jednym z nich siedziała Victoria Forester.

Tristran podszedł do niej powoli, po czym ukląkł na jedno kolano, jak kiedyś na błotnistej, wiejskiej dróżce.

— Proszę, nie rób tego. — Victoria sprawiała wrażenie zakłopotanej. — Wstań, proszę. Może zechcesz usiąść \v tamtym fotelu? Tak, tak lepiej. — Promienie porannego słońca przeświecały przez koronkowe firanki i rozjaśniały kasztanowe włosy dziewczyny, sprawiając, że jej twarz wydawała się obramowana złotem. — Spójrz tylko na siebie — rzekła. — Stałeś się mężczyzną. A twoja ręka… co się z nią stało?

— Oparzyłem ją — odparł. — W ogniu.

Z początku nie odpowiedziała, jedynie patrzyła na niego bez słowa. Potem wyprostowała się w fotelu i spojrzała wprost przed siebie, może na kij na ścianie bądź jedną z dziwacznych, starych figurek pana Bromiosa.

— Mam ci do powiedzenia kilka rzeczy, Tristranie. Żadna z nich nie będzie łatwa. Byłabym zatem wdzięczna, gdybyś milczał, póki nie skończę. A zatem, po pierwsze i najważniejsze, muszę cię przeprosić. To mój niemądry kaprys, moja głupota sprawiły, że wysłałam cię w nieznane. Sądziłam, że żartujesz… nie, nie żartujesz; myślałam, że jesteś zbyt wielkim tchórzem, w zbyt wielkim stopniu chłopcem, by dotrzymać swej pięknej, nierozsądnej obietnicy. Dopiero gdy odszedłeś i gdy dni mijały, a ty nie wracałeś, zrozumiałam, że mówiłeś szczerze. Wtedy było już jednak za późno.

Każdego dnia musiałam żyć ze świadomością, że być może wysłałam cię na śmierć.

Mówiąc, cały czas patrzyła przed siebie, i Tristran podejrzewał — po chwili był już niemal pewien — że podczas jego nieobecności setki razy przeprowadzała w myślach tę samą rozmowę. Dlatego właśnie nie pozwoliła mu się odzywać. I tak było to dla niej dostatecznie trudne. Nie poradziłaby sobie, gdyby zmusił ją do odejścia od scenariusza.

— A ja nie grałam z tobą uczciwie, mój biedny subiekciku — ale nie jesteś już przecież subiektem, prawda? — bo uważałam, że twoja wyprawa jest pod każdym względem niemądrym wybrykiem. — Urwała. Jej dłonie zacisnęły się na drewnianych poręczach fotela, chwytając je tak mocno, że kostki najpierw poczerwieniały, a potem zbielały. — Spytaj mnie, dlaczego tamtego wieczoru nie chciałam cię pocałować, Tristranie Thornie.

— Miałaś do tego pełne prawo — odparł Tristran. — Nie przyszedłem tu, by cię zasmucać, Vicky. Nie po to znalazłem ci gwiazdę, byś była nieszczęśliwa.

Jej głowa przechyliła się na bok.

— Naprawdę znalazłeś gwiazdę, którą widzieliśmy tamtego wieczoru?

— O, tak — odparł Tristran. — Czeka w tej chwili na łące. Zrobiłem to, o co prosiłaś.

— Zatem zrób dla mnie coś jeszcze. Spytaj, dlaczego nie pocałowałam cię tamtego wieczoru. Ostatecznie kiedyś całowałam cię już wcześniej, gdy oboje byliśmy młodsi.

— Dobrze, Vicky. Czemu tamtego wieczoru nie chciałaś mnie pocałować?

Перейти на страницу:

Похожие книги

Неудержимый. Книга I
Неудержимый. Книга I

Несколько часов назад я был одним из лучших убийц на планете. Мой рейтинг среди коллег был на недосягаемом для простых смертных уровне, а силы практически безграничны. Мировая элита стояла в очереди за моими услугами и замирала в страхе, когда я выбирал чужой заказ. Они правильно делали, ведь в этом заказе мог оказаться любой из них.Чёрт! Поверить не могу, что я так нелепо сдох! Что же случилось? В моей памяти не нашлось ничего, что бы могло объяснить мою смерть. Благо судьба подарила мне второй шанс в теле юного барона. Я должен восстановить свою силу и вернуться назад! Вот только есть одна небольшая проблемка… как это сделать? Если я самый слабый ученик в интернате для одарённых детей?Примечания автора:Друзья, ваши лайки и комментарии придают мне заряд бодрости на весь день. Спасибо!ОСТОРОЖНО! В КНИГЕ ПРИСУТСТВУЮТ АРТЫ!ВТОРАЯ КНИГА ЗДЕСЬ — https://author.today/reader/279048

Андрей Боярский

Попаданцы / Фэнтези / Бояръ-Аниме