Jenerałowie i urzędnicy struchleli, arcykapłani patrzyli na zgromadzenie z triumfem, ale wnet ogarnął ich niepokój; Ramzes bowiem miał wesołą fizjognomię.
Nikt nie śmiał oznajmić głośno, że projekt jego świątobliwości upadł. Lecz faraon odezwał się z całą swobodą:
— Prawowierni Egipcjanie, dobrzy słudzy moi! Spełniliście mój rozkaz i łaska moja jest z wami. Przez dwa dni będziecie gośćmi mojego domu. Gdy zaś otrzymacie podarunki, wrócicie do swoich rodzin i zajęć. Pokój z wami i błogosławieństwo.
To powiedziawszy pan opuścił salę wraz ze świtą, zaś arcykapłani Herhor i Mefres z trwogą spojrzeli po sobie.
— On wcale nie zmartwił się — szepnął Herhor.
— A mówiłem, że jest to wściekłe zwierzę!.. — odparł Mefres. — On nie cofnie się przed gwałtem i jeżeli go nie uprzedzimy…
— Bogowie obronią nas i swoje przybytki.
Wieczorem w komnacie Ramzesa XIII zgromadzili się najwierniejsi jego słudzy: wielki skarbnik, wielki pisarz, Tutmozis i Kalipos, naczelny wódz Greków.
— O panie — jęknął skarbnik — dlaczego nie uczyniłeś jak twoi wiecznie żyjący przodkowie?… Gdyby delegaci głosowali jawnie, już mielibyśmy prawo do skarbu w Labiryncie!..
— Prawdę mówi jego dostojność — wtrącił wielki pisarz.
Faraon potrząsnął głową.
— Mylicie się. Choćby cały Egipt krzyknął: oddajcie skarbowi fundusze Labiryntu! Arcykapłani nie oddadzą…
— Więc po co zaniepokoiliśmy ich zwołaniem delegatów?… Ten królewski czyn bardzo wzburzył i rozzuchwalił pospólstwo, które jest dzisiaj jak wzbierająca woda…
— Nie lękam się przyboru — rzekł pan. — Moje pułki będą dla niego groblami… Mam zaś oczywistą korzyść z delegacji, które mi pokazały niemoc przeciwników: ośmdziesiąt trzy kamyki za nami, ośm za nimi!.. Znaczy to, że gdy oni mogą liczyć na jeden korpus, ja na dziesięć…
Nie oddawajcie się złudzeniom — ciągnął faraon. — Między mną i arcykapłanami już zaczęła się wojna. Oni są fortecą, którą wezwaliśmy do poddania się. Odmówili, więc musimy przypuścić szturm.
— Żyj wiecznie!.. — zawołali Tutmozis i Kalipos.
— Rozkazuj, panie — rzekł wielki pisarz.
— A oto moja wola — mówił Ramzes.
Ty, skarbniku, rozdasz sto talentów między policję, oficerów robotniczych i sołtysów w nomesach: Seft, Neha-chent, Neha-pechu, Sebt-Het, Aa, Ament, Ka… W tych samych miejscach wydasz szynkarzom i oberżystom jęczmień, pszenicę i wino, jakie jest pod ręką, aby pospólstwo miało darmo żywność i jadło. Uczynisz to natychmiast, aby do dwudziestego Paofi zapasy były, gdzie trzeba.
Skarbnik schylił się do ziemi.
— Ty, pisarzu, napisz i każ jutro ogłosić na ulicach stolic nomesów, że barbarzyńcy z pustyni zachodniej wielkimi siłami chcą napaść boską prowincję Fayum…
Ty, Kaliposie, wyślesz cztery greckie pułki na południe. Dwa staną pod Labiryntem, dwa posuną się aż do Hanes. Gdyby milicja kapłańska szła od Tebów, odepchniecie ją i nie dopuścicie do Fayumu. A gdy lud, oburzony na kapłanów, zagrozi Labiryntowi, Twoi Grecy niech go zajmą…
— A gdyby dozorcy zamku oparli się? — wtrącił Kalipos.
— Byłby to bunt — odrzekł faraon i mówił dalej: — A ty, Tutmozisie, wyślesz trzy pułki do Memfisu i ustawisz je w pobliżu świątyń: Ptah, Izydy i Horusa. Gdy wzburzony lud zechce je szturmować, pułkownicy otworzą sobie bramy, nie dopuszczą pospólstwa do miejsc świętych i zabezpieczą osoby arcykapłanów od zniewagi.
I w Labiryncie, i w memfijskich świątyniach znajdą się kapłani, którzy wyjdą naprzeciw wojska z zielonymi gałązkami. Pułkownicy zapytają mężów tych o hasło i będą radzić się ich…
— A jeżeli kto ośmieli się stawić opór? — spytał Tutmozis.
— Tylko buntownicy nie spełnią rozkazów faraona — odparł Ramzes.
— Swiątynie i Labirynt muszą być zajęte przez wojska dwudziestego trzeciego Paofi — ciągnął faraon zwracając się do wielkiego pisarza. — Lud zatem zarówno w Memfis, jak i w Fayum może zbierać się już ośmnastego, z początku małymi garściami, potem coraz liczniej.
Gdyby więc około dwudziestego zaczęły się drobne rozruchy, już nie należy im przeszkadzać.
Szturmować jednak do świątyń mogą dopiero w dniach dwudziestym drugim i dwudziestym trzecim. A gdy wojsko zajmie te punkta, wszystko musi uspokoić się.
— Czy nie lepiej byłoby natychmiast uwięzić Herhora i Mefresa? — zapytał Tutmozis.
— Po co?… Mnie nie chodzi o nich, tylko o świątynie i Labirynt, do zajęcia których wojsko nie jest jeszcze gotowe. Zresztą Hiram, który przejął listy Herhora do Asyryjczyków, wróci dopiero około dwudziestego… Więc dopiero w dniu dwudziestym pierwszym Paofi będziemy mieli w rękach dowody, że arcykapłani są zdrajcami, i ogłosimy to ludowi.
— Zatem mam jechać do Fayum?… — spytał Kalipos.
— O nie. Ty i Tutmozis zostaniecie przy mnie z wyborowymi pułkami… Trzeba mieć przecie rezerwy na wypadek, gdyby arcykapłani odciągnęli od nas część ludu.
— Nie lękasz się, panie, zdrady? — spytał Tutmozis.
Faraon niedbale machnął ręką.